AktualnościNowości

Turyści wymieniali dolary u cinkciarzy. Rząd zaoferuje dla nich specjalny kurs wymiany!

Argentyński Bank Centralny chce nieco pomóc własnej gospodarce i zapewnić sobie stały dostęp do „twardej waluty”. W efekcie – na takiej decyzji – zyskają turyści. Wszyscy obcokrajowcy będą mogli wymieniać dolary po znacznie korzystniejszym kursie niż dotychczas.

Zaledwie kilka tygodni temu Argentyna ogłosiła, że od 1 listopada poluzuje zasady wjazdowe dla obcokrajowców. Nie oznacza to co prawda bezproblemowego wjazdu, ale przynajmniej jest on możliwy. Wszyscy zaszczepieni chętni muszą wykonać test PCR przed wylotem i drugi między 5. a 7. dniem pobytu. Osoby niezaszczepione czeka jednak dodatkowo 7-dniowa kwarantanna.

Potencjalny napływ turystów bardzo przyda się rządowi, który… przy okazji liczy na przypływ dolarów. I to dosłownie, bo twarda waluta jest tu obecnie wielce pożądana.

Wymienisz pieniądze oficjalną drogą? Sporo zyskasz!

Argentyna jest jednym z krajów, w których wciąż funkcjonują dwa osobne kursy dolara – oficjalny i czarnorynkowy (tzw. „The Blue Dollar”). Gigantyczna inflacja sprawiła, że lokalna waluta, czyli argentyńskie peso, nie jest obiektem pożądania nawet wśród mieszkańców, a rząd reglamentuje obrót walutami. Skutek? W banku za 1 USD  dostaniemy ok. 100 ARS, a za „błękitnego dolara” już nawet 197 ARS.

Ale rząd – podobnie jak mieszkańcy – też wolałby mieć stały dostęp do klasycznych, zielonych dolarów. Zdecydowano więc, że już niedługo obcokrajowcy będą mogli uzyskać zdecydowanie lepszy kurs niż ten oficjalny – pod paroma warunkami. Uzyskanie wartości zbliżonych do czarnorynkowego kursu będzie możliwe, jeśli po przyjeździe do Argentyny założymy specjalne konto bankowe.

– Zagraniczni turyści odwiedzający Argentynę będą mogli otworzyć konto i uzyskać dostęp do usług finansowych i elektronicznych środków płatności, z nieodłącznymi korzyściami przejrzystości i bezpieczeństwa, o ile mają konto bankowe w swoim kraju pochodzenia, które będzie jedynym uprawnionym do przelewania obcej waluty na konto lokalne – wyjaśnia Bank Centralny w swoim komunikacie.

Formalności mają być ograniczone do minimum, a potrzebować będziemy jedynie paszportu. Przed wyjazdem trzeba jednak będzie zamknąć konto i przelać pozostałe środki z powrotem na rachunek w kraju pochodzenia. Dodatkowo środki na koncie w trakcie pobytu nie mogą przekroczyć 5 tys. USD, przelewy od osób trzecich nie będą przyjmowane, a wypłacanie gotówki będzie możliwe tylko w ARS.

Kurs? Aktualnie za 1 USD turyści otrzymają 180 ARS. I choć w teorii oferowanie lepszego kursu to strata, w rzeczywistości – gigantyczny zysk dla kraju. Budżet przejmie bowiem część dolarów, które do tej pory „przechodziły bokiem”, bo były wymieniane na czarnym rynku. Ostrożne szacunki mówią nawet o 15-20 proc. z 5-6 mln USD rocznie, które przyjeżdżają do Argentyny w kieszeniach turystów.

O co chodzi z tymi czarnorynkowymi dolarami i dlaczego to takie ważne?

Dla niektórych z was – zwłaszcza tych, którzy nie dotarli jeszcze do krajów z czarnorynkowym kursem USD, to wszystko może brzmieć nieco… absurdalnie. Ale wbrew pozorom to wszystko skraca się do słów „popyt-podaż”.

Starsi z was na pewno pamiętają cinkciarzy pod Pewexem, a młodsi może przynajmniej kojarzą temat z filmów i seriali. Gdy w kraju jest problem z oficjalnym dostępem do tzw. „twardej waluty”, a jednocześnie zapotrzebowanie na nią jest znaczące, powstaje luka, którą zawsze chętnie wypełni czarny rynek.

Ale rzeczywistość, która u nas jest słusznie miniona, w niektórych krajach ma się dobrze. Na przykład jeszcze kilka dobrych lat temu – gdy Wenezuelę można było odwiedzać bez przeszkód – sprzedawanie dolarów na czarnym rynku było czymś normalnym – także dla turystów. Za 1 USD w kantorze płacono ok. 2,2 VES. Dla porównania u cinkciarza mogliśmy dostać od 7 do nawet 10 VES. Do 2017 roku podobne praktyki stosowano także w Uzbekistanie – np. ok 3,3 tys. UZS za 1 USD w oficjalnej wersji i 6,5-7 tys. u cinkciarza. Później jednak rząd postanowił nieco posprzątać sytuację i od tamtej pory wiele się zmieniło.

Cinkciarski rynek walutowy kwitł też całkiem niedawno w Iranie. W 2018 roku musiał zmierzyć się z sankcjami nałożonymi przez USA. W efekcie pojawił się problem z dopływem dolarów do kraju, a rząd zaczął reglamentować obrót walutami. I tak, gdy oficjalny kurs oscylował w granicach 46 tys. IRR za 1 USD, tak czarnorynkowy dochodził nawet do 190 tys. IRR. Zresztą – kto był na Kubie i mierzył się z problemem dwóch walut (tej teoretycznie dla mieszkańców i osobnej dla turystów), też doskonale wie, na czym polega cała ta „zabawa”.

Co istotne – najczęściej wymienianie dolarów na czarnym rynku jest zakazane – także pod względem prawnym. Podobnie jednak jak w Polsce lata temu – mało kto się tym przejmuje. Oczywiście turystów zawsze ostrzega się przed takimi praktykami, ale i tak większość z nich skusi się na tę opcję. Tym bardziej, że praktycznie ZAWSZE znajdziecie pod ręką kogoś, kto zna kogoś, kto może wam w tym pomóc. I nie ma znaczenia, czy będziecie w drogim hotelu, sklepie spożywczym, niewielkim pensjonacie, przydrożnej knajpce czy w najbardziej luksusowym miejscu. A nawet jeśli nie, to po prostu prędzej czy później ktoś w tej sprawie zaczepi was na ulicy. A najczęściej już zaraz po wyjściu z lotniska.

Mieliście okazję wymieniać kiedyś pieniądze „na czarnym rynku”? Dajcie znać, gdzie to było i jak to wyglądało!

źródło: fly4free.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *