Tania linia chce być „najmilszym przewoźnikiem na świecie”. Najważniejszy test? Zakłócenia lotów!
„Chcemy łączyć nowoczesną technologię z dobrocią” – mówi o jednej z najnowszych linii lotniczych na świecie jej założyciel David Neeleman. Ekspert lotniczy, którzy w przeszłości stworzył już kilku znanych tanich przewoźników, nie chce jednak kontynuować tradycji agresywnych lowcostowych graczy i zapowiada, że Breeze niedługo stanie się „najmilszą linią lotniczą na świecie”.
Breeze to amerykańska tania linia lotnicza, którą założono w 2018 roku. Na jej czele stoi David Neeleman – ten sam, który założył już cztery inne linie lotnicze na świecie – WestJet, JetBlue, Azul Brazilian Airlines i Morris Air.
Plany i wyzwania, jakie stawia sobie w związku z pracą nad linią Breeze zdradza przy okazji rozmowy z The Independent. A niektóre są bardzo intrygujące.
– Naszym celem jest, aby ludzie docierali w niektóre miejsca dwa razy szybciej za połowę obecnej ceny – mówi. Chcemy łączyć drugorzędne miasta, które są słabo obsługiwane przez linie lotnicze. Kiedyś podróż z Tulsy do Tampy trwała 24 h i musiała obejmować przesiadkę w jednym z wielkich hubów. Dziś można kupić bilet na 2,5-godzinny lot za 94 USD – dodaje.
I choć jak sam przyznaje już sam ten fakt, jest „miłym” akcentem w działalności linii lotniczej, to nie loty pomiędzy mniejszymi miastami mają uczynić przewoźnika „najmilszym na świecie”. Co więc kryje się pod tym stwierdzeniem? Mówiąc krótko – wyjątkowa obsługa klienta.
Neeleman zwraca bowiem uwagę, że tanie linie mają wiele zalet, ale w rzeczywistości są przede wszystkim agresywnymi graczami, którzy niezbyt cenią sobie samego pasażera. Z Breeze ma być zupełnie inaczej – i to szczególnie w najbardziej wrażliwym momencie podróży lotniczych, czyli wtedy gdy zdarzają się zakłócenia.
Odwołania i opóźnienia lotów to solidny sprawdzian dla linii lotniczej, który może mocno wpłynąć na wybory pasażerów w przyszłości.
– W branży lotniczej jest wiele elementów, które mocno się psują, gdy pojawiają się opóźnienia i odwołania. Jeśli możemy być mili w trakcie tego procesu, to to jest naprawdę ważne – powiedział.
Szef linii chciałby bowiem, żeby dział obsługi działał frontem do klienta i miał po prostu ludzkie oblicze – coś tak prostego, a tak rzadko spotykanego w branży. Czy im się to uda? Przekonamy się pewnie w najbliższych latach. Ale na pewno byłoby miło!
źródło: fly4free.pl