Ta linia znalazła nietypowe sposoby na kryzys. I wychodzi z pandemii obronną ręką
Zamiast transportowania tylko dużego cargo, mniejsze przesyłki dla e-commerce, zamiast klasycznego modelu przewożenia pasażerów z punktu do punktu – zupełnie inne podejście, zamiast jednakowych samolotów – różnorodna flota. Strategia linii Azul dla wielu wydawała się niezbyt rozsądna. A jednak, czas pokazał, że w czasie kryzysu pójście inną ścieżką niż wszyscy może okazać się strzałem w dziesiątkę.
Azul jest brazylijską linią lotniczą. Choć nie wszyscy muszą ją znać, bo jednak jest nam geograficznie odległa, to nie jest to mały przewoźnik, a trzecia największa linia w Brazylii. Przed pandemią realizowała nawet 950 lotów dziennie i całkiem nieźle radziła sobie w swojej branży. Okazuje się jednak, że teraz też… wcale nie jest aż tak źle. Przynajmniej na tle jej rynkowych konkurentów.
Azul odbija się od kryzysu szybciej niż inni
– Połącznie uszczuplonej, ale za to bardziej wydajnej struktury kosztów z lepszym niż oczekiwano wzrostem popytu wskazuje, że jesteśmy na dobrej drodze do przywrócenia naszej pozycji jednej z najbardziej dochodowych linii lotniczych w regionie – mówi Alex Malfitani, dyrektor finansowy Azul.
I nie są to puste słowa, bo Azul faktycznie podjął bardzo konkretne (a jak się później okazało i skuteczne) środki, które pozwoliły mu przejść przez kryzys dużo delikatniej niż konkurencja. Co nie znaczy, że lekko.
-Z drugiego kwartału tego roku wyszliśmy w relatywnie solidnej pozycji. Ale nie będę kłamał – to było duże wyzwanie i bolesny proces – dodał Abhi Shah, dyrektor ds. przychodów na konferencji Outperform 2020. – Mam nadzieję, że ta lekcja nigdy nam się nie przyda, bo nie będziemy musieli przechodzić przez to ponownie – dodał.
Jednocześnie przedstawiciel firmy przyznał, że wszystko, co do tej pory wiedzieli o zarządzaniu linią lotniczą, można było wyrzucić do kosza. I trzeba było zacząć od nowa, co Azul wyszło zaskakująco dobrze.
Według raportu na koniec września, płynność finansową wyliczono na poziomie 2,3 mld BRL (czyli równowartość ok. 1,5 mld PLN) – wliczając w to gotówkę, inwestycje krótkoterminowe oraz inne należności. Na koniec czerwca było to 2,25 mld BRL.
– Wstępnie firma zakładała, że będzie „przepalać” aż 3 mln BRL dziennnie w drugiej połowie roku – czytamy w raporcie – Tymczasem poziom gotówki w trzecim kwartale rósł o ok. 0,7 mln BRL dziennie. Lepsze wyniki gotówkowe wynikają z pomyślnej realizacji naszego planu zarządzania i szybszego niż oczekiwano wzrostu popytu – informuje Azul.
Jednocześnie linia przewiduje, że w październiku wypełnienie samolotów będzie oscylowało na poziomie 55 proc. w porównaniu do analogicznego okresu w zeszłym roku. Na lotach krajowych będzie to ok. 60 proc.
Co właściwie zrobiła linia?
Na ostateczne „zwycięstwo” złożyło się jednak wiele drobnych elementów. Na przykład, gdy wszyscy przewoźnicy zaczęli tracić pasażerów, chętnie stawiali na cargo, ale raczej wielkogabarytowe. Azul poszedł w inną stronę i chętnie oferował swoje samoloty dla firm z branży e-commerce, często przewożąc naprawdę niewielkie paczki – tylko w dużych ilościach.
Azul wygrał też innymi swoimi decyzjami – choć niektóre z nich były podejmowane na długo przed pandemią, w jej czasie okazały się kluczowe. Przede wszystkim Azul w przeciwieństwie do większości tanich linii lotniczych nie działa na zasadzie przewożenia pasażerów z punktu do punktu, a w tzw. modelu hub and spoke. To znaczy, że najpierw dowozi pasażerów do głównego węzła transportowego, a stamtąd rozdziela ich do docelowych miejsc. Stawia też na tworzenie nowych rynków niż konkurowanie na tych największych i najbardziej obleganych.
I co kluczowe (i dość niepopularne w obecnych czasach) wciąż ma bardzo zróżnicowaną flotę zamiast stawiać na jeden typ samolotu. Co prawda sprawia to problemy logistyczne w zakresie ich utrzymania, ale za to, gdy nadeszła pandemia, niemal od ręki można było zacząć wykorzystywać najmniejsze maszyny. I odwrotnie – gdy popyt zaczął wracać, szybko można było uruchomić tę część floty, która podoła zapotrzebowaniu. W efekcie z 950 lotów dziennie przed pandemią, już teraz udało się przywrócić blisko 500 z nich. To naprawdę niezły wynik, biorąc pod uwagę okoliczności.
Czy to oznacza, że pracownicy Azul mogą spać spokojnie? Nie do końca. Nadal spekuluje się, że najprawdopodobniej linia zostanie połączona z innym południowoamerykańskim przewoźnikiem – linią LATAM z Chile.
źródło: fly4free.pl