AktualnościNowości

Ryanair zostawił ich na Majorce z dwójką małych dzieci i 30 innych osób! Pasażer opowiada nam, co zaszło

W ostatnim czasie napływa coraz więcej informacji o tym, że pasażerowie nie zostają wpuszczeni na pokład i zostają na lotnisku sami sobie. Tym razem dostaliśmy informację od jednego z pasażerów (Pana Grzegorza), który ze swoją rodziną i 30 innymi osobami pozostał na Majorce, bo Ryanair nie wpuścił ich na pokład.

Pasażer relacjonuje:

Wraz z rodziną o godzinie 04:00 nad ranem przyjechaliśmy na lotnisko w Palma de Mallorca na ponad 2 godziny przed odlotem. Natychmiast udaliśmy się do odprawy bagażowej i stanęliśmy w kolejce do oddania bagażu. Kolejka była bardzo długa i stało w niej pewnie z 200-300 osób bo zajmowała całą halę ze stanowiskami Ryanair. Odbiór bagaży odbywał się jednak tylko na 1 albo 2 z dostępnych 8 lub 10 stanowisk, w tym jedno z nazwą “Last call”. W związku z czym kolejka posuwała się bardzo wolno. W hali panował chaos i co jakiś czas były wzywane osoby na tzw. Last Call innych lotów Ryanair, którym jak się później okazało też nie udało się odlecieć.

Po dwóch godzinach żona naszego pasażera podeszła do pracowników lotniska, aby przypomnieć, że lot do Krakowa ma się odbyć już za 45 min. Została poinstruowana, żeby udać się do jednego stanowiska Last Call, gdzie i tak była już długa kolejka.

Pan Grzegorz opisuje dalej:

A już po paru sekundach Kraków był wzywany na wszystkich otwartych stanowiskach, nagle też znalazły się osoby, aby otworzyć wszystkie stanowiska. Kiedy jedna Pani z Ryanair pytała kto jest jeszcze do Krakowa ręce podnosiło kilkadziesiąt osób. Wówczas nastąpiło zamieszanie i całkowity paraliż – wszyscy pracownicy Ryanair wstali ze swoich siedzeń, krzyczeli do siebie, gdzieś dzwonili oraz wstrzymali przyjmowanie wszelkich bagaży – trwało to co najmniej 10-15 minut. Po tym czasie poinformowano nas żeby zabrać wszystkie bagaże (również nas z 2-ką małych dzieci: 4 i 2 lat oraz bagaże tj.: wózek, 3 walizki 10kg, 1 walizkę 20-kg, 4 bagaże podręczne, składaną metalową barierkę do łóżka dla dzieci) i udać się na inne piętro przez security check do bramki w hali C numer 58.

Na security check okazało się, że nie było żadnej kolejki, ale zabrano im wszystkie płyny sporej wartości (4 wina każde po ok. 25 euro) oraz barierkę do łóżka dla dzieci. Sam bieg do bramki zajął min. 15 minut, bo znajdowała się bardzo daleko, a wózka na bagaże nie można zabrać przez security check.

Pan Grzegorz dodaje:

Bieg z 2 dzieci i całym bagażem wspominamy bardzo traumatycznie, dzieci również opłaciły to ciągłym płaczem i dużym
strachem nie rozumiejąc tego, co się dzieje. My nie mieliśmy czasu i możliwości ich uspokoić.

Na miejscu zastali ok. 30 osób i zamkniętą bramkę. Samolot jeszcze stał przy rękawie, ale odmówiono im wejścia na pokład, odsyłając do infolinii i stanowiska Ryanair w głównej hali.

Zdenerwowany pasażer opowiada dalej:

Panie z obsługi były bardzo aroganckie, nie podawały swoich danych, a przy próbie nagrywania sytuacji przez inna osobę wysuwały w naszą stronę groźby. Po ok. 5 minutach po prostu sobie poszły nie zapewniając nam żadnej pomocy.

Samolot jeszcze długo stał przed rękawem po czym zakołował i odleciał. Pasażerowie pozostali przed bramką sami sobie z dwójką malutkich, płaczących dzieci których długo nie mogli uspokoić… Bez żadnej informacji, bez zapewnienia podstawowej informacji, pomocy i lotu zastępczego…

źródło: tanie-loty.com.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *