Porady

Podróżowanie po Filipinach c.d.

Zgodnie z zapowiedzią kolejna część opisu mojej filipińskiej przygody 🙂 Miłego czytania !

Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią w tym wpisie zajmę się tematem jakim jest  podróżowanie po Filipinach ale w obrębach pojedynczych wysp. Wysp jest bez liku, jak już pisałem ponad 7000, natomiast wartych odwiedzenia jest  o wiele mniej.  My podczas naszego wyjazdy mieliśmy do dyspozycji niecałe 4 tygodnie, teoretycznie sporo, jednakże parząc na to teraz, z perspektywy czasu to tyle co nic.

Niestety dla wielu osób pracujących na etacie ta ilość czasu może wydawać się zawrotna i niemożliwa do wygospodarowania.  Zawsze można sobie jakoś pomóc, dobrze jest podczas planowania takich eskapad korzystanie z „naturalnych przerywników” w pracy, typu jakieś pojedyncze święta, długie weekendy itp. My akurat wystartowaliśmy tuż po Święcie Trzech Króli i tym sposobem jeden dzień urlopu udało się oszczędzić. Tak naprawdę z naszej trójki to tylko ja pracowałem akurat wtedy na etacie, reszta załogi prowadziła swoje działalności więc byli w nieco bardziej komfortowej sytuacji.

Jak już wspominałem, my przylecieliśmy do stolicy Filipin czyli Manili i z tego miasta mieliśmy tez powrót do Berlina.  Biorąc pod uwagę częste tajfuny i huragany zawsze bezpieczniej jest wziąć sobie pewien zapas czasu i nie wracać do miejsca wylotu na ostatnią chwilę. Najlepiej wziąć sobie jeden-dwa dni zapasu i wtedy na spokojnie sobie odpocząć i pozwiedzać jakieś lokalne atrakcje. Ja akurat w ostatni dzień przed wylotem pojechałem zwiedzić bardzo fajne oceanarium w Manili – Manila Ocean Park , który w tym miejscu bardzo polecam ! Sporo fajnych rzeczy, można wejść do basenu z pływającymi rekinami młotami, pogłaskać pływające wkoło płaszczki itp.

FilipinyOceanPark

W tym wpisie miałem się jednak skupić na przemieszczaniu się,  więc jeśli chodzi o aglomeracje miejskie takie jak Manila czy Cebu, to w sumie w tych dwóch metropoliach  zatrzymaliśmy się na dłużej to sprawa wygląda następująco.  Najprostszym rozwiązaniem jest złapanie taksówki. W tym miejscu pierwsza przestroga dla Was – jeśli lądujecie w Manili to po wyjściu z lotniska od razu zaatakuje Was banda naganiaczy taksówkowych, ignorujcie ich ! Po wyjściu z terminala w kierunku miasta skierujcie się w prawą stronę, tam powinien stać umundurowany funkcjonariusz. Funkcjonariusz ten  kieruje wszystkich turystów do taksówek, które posiadają legalna koncesję, czyli jeżdżą na liczniki i nie oszukują turystów. Naciągacze bazują na tym, że wielu ludziom nie chce się stać w długiej kolejce i dają się skusić a potem często stają się wykorzystani przez nieuczciwych taksówkarzy.  Nie przejmujcie się tą kolejka idzie to wszystko dużo sprawniej niż wygląda 😉 Wspomniany wyżej funkcjonariusz zanim wsiądziecie do taksówki da Wam kartkę na której będzie podany numer waszej taksówki, numer telefonu pod jaki możecie zadzwonić jeśli coś by było nie tak z kierowcą itp. Super sprawa, kierowcy jak większość Filipińczyków mówią dobrze po angielsku więc nie ma problemu z komunikacją. Ceny są również do przyjęcia, szczególnie jeśli jeździmy w parę osób. Taksówkę można również zamówić w każdym hotelu, wtedy zawsze przyjedzie ta „legalna”.

Drugą opcją z jakiej ja korzystałem w Manili to tzw. Tuk Tuk, większość z Was pewnie kojarzy je z Tajlandii a dla osób które nie wiedzą co za sprzęt to już wyjaśniam – wygląda to jak motor z przyczepka obudowany blaszanymi owiewkami i dachem 🙂 Za pomocą tych przecinaków poruszaliśmy się zarówno w Manili jak i po różnych mniejszych miejscowościach i wioskach. Głównym atutem jest cena za przejazd, nie do przebicia. Raz tylko udało mi się przejechać taniej – jechałem wtedy Tuk Tukiem w wersji Eco – był to rower obudowany jak Tuk Tuk a miało to miejsce chyba w Cebu 🙂

Co do ceny… Jak większość rzeczy na Filipinach cena jest umowna hehe, nie ma stałych opłat dajmy na to za kilometr. Wszystko można a nawet trzeba negocjować ! Z doświadczenia wiem, że po skutecznych negocjacjach można swobodnie zbić cenę nawet o 80 % od wyjściowej. Jednak tu uwaga, należy ustalać cenę zawsze przed rozpoczęciem jazdy, unikniemy w ten sposób głupich sytuacji. Rekord długości przejazdem takim motorkiem jaki zrobiliśmy to było coś w granicach 150 km, podróż przebiegła w miarę sprawnie, baliśmy się  jedynie o nasze plecaki, które kierowca poprzywiązywał sznurkami do dachu Tuk Tuka. Jedyny minus to wiadomo, trochę miało miejsca oraz to, że strasznie nas wytrząsło.

Raz też przeprowadziłem taki manewr, że poszedłem do miejsca gdzie zbierali się kierowcy tych maszyn 😉 i spytałem, czy któryś z nich nie chce zarobić trochę więcej i wozić mnie przez cały dzień za ustaloną kwotę. Zgłosiło się kilku i po wstępnym dogadaniu się umówiłem się, że podjedzie po mnie rano pod hotel i obwiezie mnie po okolicznych plażach i wodospadach. Tak tez zrobiliśmy a gość w czasie kiedy ja łaziłem po miejscówkach ucinał sobie drzemkę. Za praktycznie cały dzień jazdy zapłaciłem równowartość 30 złotych 🙂 Polecam tym bardziej, że podczas jazdy mogłem popijać sobie filipiński rumik 😉

FilipinyTukTuk

Podczas przemieszczania się na dłuższych dystansach Tuk Tuk odpada. Wtedy można skorzystać z połączeń autobusowych. Jest ich sporo, właściwie o każdej porze coś znajdziemy. Autokary odjeżdżają z dworców typowo autobusowych, położone są przeważnie w dość nieciekawych okolicach, należy zatem zachować tam ostrożność.  Najdłuższy dystans jaki pokonaliśmy w ten sposób to kilkaset kilometrów. Ceny dość niskie, minus to tłok w środku i w większości autokarów brak klimy. Z autobusów skorzystaliśmy kilka razy, w zasadzie nie wydarzyło się nic niespodziewanego, z braku laku może być. Biletów nie kupuje się w kasach,  podczas jazdy przepycha się środkiem typ i zbiera od podróżnych kasę, cennik ma w głowie 🙂 Pyta się tylko gdzie jedziemy i rzuca cenę. Plusem tego rodzaju środka transportu jest możliwość  poznania wielu ludzi – Filipińczycy i co ważne Filipinki  są bardzo otwarci i w dalszym ciągu traktują nas Europejczyków jako egzotykę, więc o nawiązanie kontaktu nie jest trudno 🙂 Tyle o autobusach bo w sumie to najmniej ciekawy transport.

filipinyAutobus

W mniejszych miejscowościach a czasem również na wioskach można zobaczyć mknące po ulicach srebrzysto-błyszczące wyglądające jak statki kosmiczne pojazdy, to tzw. Jeepneye 🙂 Zasada jest prosta, im bardziej Jeepney przybajerzony tym lepiej. Kolorowe neony, trąbki, krzykliwe napisy i tony chromu – to filipiński styl tuningu 🙂 Generalnie pojazdy te to pozostałość po stacjonujących na Filipinach wojskach USA. Przód tych aut przypomina przód legendarnego amerykańskiego samochodu wojskowego Willisa,  dalej mamy przedłużone nadwozie z wbudowanymi po bokach ławeczkami i otwarty tył. Z tego transportu korzystamy w następujący sposób, machamy rękami i jeśli się zatrzyma i ma akurat jeszcze wolne miejsce to wskakujemy szybko na tył i tam uiszczamy opłatę za przejazd. Dobrze mieć przy płaceniu drobne bo przejazd kosztuje grosze. Plusem Jeepneya jest na pewno cena, minusem nieprzewidywalność – nigdy nie wiadomo kiedy przyjedzie oraz ciasnota. Te samochody przygotowane są pod Azjatów, my się trochę męczyliśmy ale dało radę wytrzymać.

jeepney1

Na koniec zostawiłem najfajniejszy środek transportu – mianowicie skuter 🙂 Tak naprawdę byliśmy w takich miejscach, że bez posiadania skutera nic nie da rady zrobić. Muszę uściślić, ja używałem skutera natomiast większość dostępnych jednośladów to były jednak motocykle z możliwością zmiany biegów. Ja akurat wolałem skuter, bo mogłem na nim jeździć w japonkach,  w których to zresztą przechodziłem prawie cały wyjazd 🙂 Skuter czy tez motocykl można było wynająć w wielu miejscach. Każda nawet najmniejsza wioska gdzie tylko mogli pojawić się turyści miała punkt wynajmu jednośladów. Ceny za dzień wynajmu to było około 25-30 złotych i obowiązywała zasada, że oddajemy sprzęt z pełnym bakiem. Najdłużej z tego typu wozideł korzystaliśmy na wyspie Bohol, tam nawet samodzielnie na skuterach wyprawiliśmy się około 180 km podczas ulewnego deszczu na Czekoladowe Wzgórza, ale o tym napiszę na pewno w oddzielnym wpisie.  Zasady używania skuterów są banalnie proste – nikt nie pyta o jakiekolwiek prawo jazdy czy coś w tym stylu, ja osobiście nie widziałem tez w wypożyczalniach żadnych kasków. Tam jeździ się po prostu  bez kasków i bez prawka 🙂 Natomiast, jeśli chodzi o kulturę jazdy to możemy się od Filipińczyków sporo nauczyć. Widząc, że ktoś jedzie skuterem ustępują miejsca na drodze, podczas wyprzedzania nie robią tego na styk tylko zostawiają dużo miejsca itp.

 

To tyle jeśli chodzi o rodzaje i możliwości transportu na wyspach, na prawdę warto, będąc na miejscu w którym zamierzamy zostać parę dni poszukać wypożyczalni i wziąć sobie skuter, bo ten daje prawdziwą wolność. Budzimy się rano i jedziemy na targ kupić sobie owoce na śniadanie potem gazu na najbliższą plaże, rozkładamy ręcznik, jemy nasze owoce popijamy świeżym kokosem  i plażing,  nie ma nic piękniejszego 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *