Ostre starcie LOT z Enter Air o podwyżki opłat. „Zazdroszczę LOT. Czy 60 mln zł to dla was mało?”
Podwyżki opłat terminalowych to wciąż główny temat branży lotniczej w naszym kraju. Nie inaczej było podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach, gdzie doszło do dość ostrej polemiki między Michałem Fijołem z LOT oraz dyrektorem linii Enter Air, Andrzejem Kobielskim.
Drastyczne podwyżki opłat zaproponowane przez PAŻP, które miałyby wejść w życie od 1 stycznia 2022 roku to temat rozgrzewający branżę lotniczą. Zwłaszcza porty regionalne i tanie linie lotnicze, które narzekają na to, że podwyżki są zbyt duże i niesprawiedliwe, bo proporcjonalnie znacznie mniejsza podwyżka została przewidziana dla Lotniska Chopina. W całą sprawę mocno zaangażował się też szef Ryanaira Michael O’Leary, który wysłał w tej sprawie list do premiera Mateusza Morawieckiego. Prezes PAŻP Janusz Janiszewski tłumaczy, że podwyżki są konieczne i nie są wymysłem agencji – zostały ustalone na poziomie europejskim, co oznacza, że opłaty wzrosną w każdym kraju UE, a w niektórych państwach, np. w Niemczech, będą jeszcze bardziej dotkliwe niż w Polsce.
Ostatecznie wydaje się, że podwyżki będą miały miejsce, choć ze słów Marcina Horały, wiceministra infrastruktury, wynika, że mogą być nieco niższe niż pierwotnie planowano, choć nic nie jest jeszcze w tej sprawie przesądzone. Temat wciąż jednak rozgrzewa branżę lotniczą do czerwoności, o czym świadczy pandel dyskusyjny, który odbył się w poniedziałek podczas EKG w Katowicach. Choć miał on dotyczyć przyszłości lotnictwa, to dyskutanci skupili się przede wszystkim na przyszłości najbliższej, a więc planowanych podwyżkach. A w sprawie tej mocno starli się Michał Fijoł, członek zarządu LOT ds. handlowych i Andrzej Kobielski, dyrektor handlowy Enter Aira
Dyskusję rozpoczął jednak Janiszewski, który stwierdził, że w sprawie podwyżek nie ma dobrego rozwiązania, a gdyby cennik opłat terminalowych był ustalany indywidualnie według skali ruchu w danym porcie, to małe lotniska nie byłyby w stanie tego udźwignąć.
– Na lotniskach takich jak w Łodzi czy Szymanach opłaty te wynosiłyby nie 1200 PLN, ale 3 czy 5 tysięcy. Z kolei na lotnisku w Babimoście koszt jednej operacji lotniczej skoczyłby do 7-8 tysięcy PLN – przekonywał.
Michał Fijoł z LOT starał się zaś odpierać zarzuty o to, że narodowy przewoźnik jest faworyzowany w wyniku wprowadzenia nowego cennika.
– Średnia wysokość tej podwyżki to jest około 1000 PLN na rejs. Czy to jest warte takiej dyskusji? Jeden przejazd high loadera, który ładuje katering na nasze rejsy długodystansowe, kosztuje więcej. W lotnictwie wszystko jest drogie. Lada dzień zaczynamy loty do Dubaju. Jedna porcja kateringu w klasie biznes kosztuje 100 PLN, a na pokładzie mamy ponad 180 pasażerów. Każda podwyżka nie jest dobra dla przewoźników lotniczych, zwłaszcza w świetle kryzysu, bo powoduje pogorszenie konkurencyjności, ale proszę o nadanie tematowi stosownej rangi – mówił Fijoł.
Niemal natychmiast odpowiedział mu Kobielski.
– Bardzo zazdroszczę prezesowi Fijołowi takiego spokojnego podejścia i komfortu. Branża lotnicza to prawo wielkich liczb. Wyższe opłaty sprawią, że podwyżka wyniesie 1000 PLN na jeden lot? Wykonujemy 20 tysięcy operacji rocznie, więc dla nas podwyżki PAŻP oznaczają większe wydatki o 20 mln zł. LOT jest 3 razy większy od nas, więc dla nich to 60-70 mln PLN. Czy można pominąć takie kwoty? – pytał retorycznie Kobielski, cytowany przez Fly4free.pl.
– W wakacje ruch lotniczy w Polsce odbudował się bardzo szybko, ale daleko nam do tego, by mówić, że 1000 PLN na rejs to kwota pomijalna. To jest kilkadziesiąt milionów złotych w skali roku, a w lotnictwie, gdzie marże są na granicy 1-1,5 punktu procentowego to dużo. Zwłaszcza obecnie, gdy wiele linii cieszy się, mogąc wyjść na zero. Rozmowa na ten temat jest konieczna, bo z tego mówi prezes Janiszewski, podwyżki są nieuniknione. W tej sytuacji warto rozmawiać, zwłaszcza o tym, w jakim rytmie ten plan zostanie wdrożony, jaki będzie jego koszt oraz kto te podwyżki sfinansuje. W otwierającym ten panel wywiadzie minister Horała stwierdził, że podmioty w branży lotniczej poniosły duże straty z tytułu COVID-19 i powinny być one pokryte przez ich właścicieli. Skoro więc PAŻP miał w czasie pandemii drastycznie ograniczone przychody, to być może zamiast uczestników rynku walczących o każdego pasażera, Skarb Państwa powinien w jakiś sposób włączyć się w sfinansowanie tego deficytu? – mówił Kobielski.
Co na to prezes Fijoł?
– To absolutnie nie jest pomijalna kwota, ale z mojego punktu widzenia wszyscy w branży lotniczej walczymy obecnie z kosztami. To jest bardzo trudny okres – kiedy rośniemy, jest dobrze, bo możemy zatrudniać nowe osoby. Niestety, obecnie nasze załogi zarabiają 1/3 tego, co w dobrych czasach. Ale wychodzę z założenia, że ta podwyżka jest nieuchronna – opłaty po prostu będą wyższe i trwa dyskusja, kto je poniesie. Ja jestem za konkurencją i alokowaniem kosztów tam, gdzie powstają. A te podwyżki to nie jest rzecz, która powinna być przeniesiona na polskiego podatnika – powiedział Michał Fijoł.

Czy bilety zdrożeją? „500 zł to granica bólu”
Szef lotniska w Pyrzowicach i prezes Związku Portów Regionalnych w Polsce Artur Tomasik, zwracał z kolei uwagę na to, jak podwyżki opłat wpłyną na ceny biletów.
– Rynek nie lubi próżni, a my działamy na konkurencyjnym rynku, także portów działających w krajach ościennych. Czy podwyżki wpłyną na ceny biletów? Czas pokaże, ale do dzisiaj nikt nie wyłożył na stół analizy wrażliwości na cenę biletów. A my obawiamy się podwyżek – w przypadku linii low-costowych cena biletu na poziomie 500 PLN w obie strony to na wielu kierunkach granica nie do przekroczenia dla pasażerów. Dokładnie kosztów sprawi, że będzie mniej połączeń, a to wpłynie bezpośrednio na atrakcyjność naszych regionów – nie tylko turystyczną, ale też takie kwestie jak możliwość dolecenia do pracy. W wielu regionach powstało mnóstwo firm zatrudniających obcokrajowców, którzy korzystają z połączeń tanich linii. Linie low-costowe odpowiadają za 50-60 procent rynku, więc nasze obawy są jak najbardziej uzasadnione – mówi Tomasik.
Zdaniem Kobielskiego, podwyżek nie należy się spodziewać. Podkreśla jednak, że sytuacja jest bardzo trudna.
– Nasze koszty wzrosną co najmniej o to, co zgotuje nam PAŻP oraz o podwyżki, które w Warszawie zaproponował nam już PPL oraz utracone przychody, które już nam uciekły. Uważam natomiast, że rynek nie będzie gotowy na przyjęcie dużych podwyżek cen biletów, więc będzie to chciejstwo ze strony przewoźników. Dlatego raczej skupimy się na dalszym ograniczaniu kosztów, nie widzę możliwości podwyżek cen biletów w 2 najbliższych sezonach – powiedział Kobielski.
Co na to LOT?
– Prowadzimy bardzo przemyślaną politykę handlową i musimy dostosowywać ceny biletów do naszej bazy kosztowej i popytu ze strony pasażerów. Te koszty rosną i musimy je w naszym biznesie brać pod uwagę – powiedział Michał Fijoł.
źródło: tanie-loty.com.pl