AktualnościNowości

Nasi sąsiedzi rzucili się na wielkanocne wakacje w ciepłych krajach! Miejscowi wściekli, bo mają zakaz

Od zeszłej niedzieli, gdy Niemcy uznali, że Majorka i inne wyspy na Balearach nie są już obszarem ryzyka, nasi zachodni sąsiedzi rzucili się do rezerwowania wielkanocnych wyjazdowych urlopowych. Popyt szaleje, linie dokładają setki nowych połączeń, a najbardziej niezadowoleni są mieszkańcy Hiszpanii kontynentalnej, którzy… też chcieliby wyjechać na wyspy, ale nie mogą tego zrobić!

Rezerwacyjne szaleństwo zaczęło się 12 marca, gdy Instytut Roberta Kocha poinformował, że od 14 marca Baleary, niektóre obszary Hiszpanii kontynentalnej oraz część regionów w Portugalii zostały wykreślone z listy obszarów ryzyka pandemicznego, co oznacza, że przyjeżdżający z tych wysp nie muszą odbywać kwarantanny i poddawać się testom na koronawirusa. I choć władze wciąż apelują o to, aby powstrzymać się od wyjazdów, które nie są niezbędne, Niemcy wręcz rzucili się do rezerwowania wycieczek, by spędzić święta na wyspach, a szczególnie na ukochanej przez nich Majorce.

Jak informuje serwis Deutsche Welle, operator TUI poinformował, że w ostatnich dniach zanotował dwa razy więcej rezerwacji wyjazdów na Majorkę niż w tym samym okresie w 2019 roku. Przede wszystkim chodzi o wyjazdy last minute na ferie wielkanocne – w efekcie TUI planuje podwoić swoją ofertę w tym okresie i oferuje ponad 300 lotów na Majorkę w najbliższych dniach z całych Niemiec. Także 300 dodatkowych lotów do Palma de Mallorca w okolicach Wielkanocy planuje z różnych lotnisk w Niemczech linia Eurowings, ale inni przewoźnicy też poszerzają swoją ofertę lotów, np. Condor. W ekspresowym tempie nową trasę z Niemiec (choć tylko do końca maja) ogłosił też Wizz Air: “landrynka” będzie latała od 1 kwietnia 2 razy w tygodniu z Dortmundu do Palmy.

Niemieckie media donoszą, że samoloty są praktycznie wyprzedane, a naszym zachodnim sąsiadom nie przeszkadza najwyraźniej szereg niedogodności: bardzo wysokie ceny biletów (“Spiegel” podliczył, że są średnio 5 razy droższe niż rok temu), konieczność wykonania testu PCR na koronawirusa na 72 godziny przed lotem ani podwyższony rygor sanitarny na samej Majorce (restauracje i bary zamykają się o godzinie 17, a od 22 do 6 rano obowiązuje godzina policyjna).

Tak duży szturm turystów przeraża miejscowe władze i ekspertów, którzy obawiają się, że za kilka tygodni trzeba będzie powrócić do zwiększonych restrykcji w Niemczech i na Balearach. Niewykluczone są zresztą dodatkowe obostrzenia: premier Bawarii chce, by rząd federalny wprowadził obowiązek, aby wszyscy wracający z Balearów jednak musieli przed powrotem testować się na obecność koronawirusa.

Na razie jednak nikt o tym nie myśli, a branża turystyczna na Balearach czeka na turystów z Niemiec i wszyscy wydają się być zadowoleni. Chociaż… chyba nie do końca.

Hiszpanie też by chcieli, ale nie mogą

Agencja Reuters informuje w depeszy, że choć tysiące Niemców zaleją wkrótce Baleary, ale nie będą tego mogli zrobić Hiszpanie, bo miejscowy rząd przedłużył właśnie zakaz podróżowania między regionami, aby powstrzymać rozwój pandemii koronawirusa.

– Nie ma żadnego sensu w tym, że Hiszpanie nie mogą podróżować, a każdy obcokrajowiec może się tu pojawić i potencjalnie roznosić zakażenie – mówi Emilio Rivas, 23-latek z Madrytu.

W depeszy Reutersa czytamy, że na ulicach stolicy Hiszpanii i innych turystycznych miast widać nie tylko podróżnych z Niemiec, ale też na przykład z Francji.

Hiszpanie przeszli daleką drogę w ciągu ostatnich kilku miesięcy: dzięki zmasowanym restrykcjom liczba nowych zakażeń w ostatnich dniach spadła do najniższego poziomu od sierpnia ubiegłego roku, a przypomnijmy, że jeszcze na początku roku w tym kraju notowano po 30-32 tysiące zakażeń dziennie.

Hiszpanie znajdują się między młotem a kowadłem, bo z jednej strony nie mogą rezygnować z restrykcji, ale z drugiej – napływ turystów i ich pieniędzy ma dla ich gospodarki kolosalne znaczenie.

źródło: fly4free.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *