Najbardziej pechowy lot ery COVID? Kilkudziesięciu pasażerów od 5 dni koczuje na lotnisku!
Najpierw zepsuł się samolot, dzień później… miała miejsce kolejna usterka, a w międzyczasie okazało się, że testy na koronawirusa wykonane przez pasażerów uległy przeterminowaniu – takie “atrakcje” przygotowała linia Air France dla pasażerów lotu z Paryża do Santiago de Chile. W szczególnie złej sytuacji są osoby spoza UE, które w myśl nowych przepisów… nie mogą opuścić lotniska, więc koczują tam od piątku w oczekiwaniu na planowany start połączenia – czytamy w brytyjskim “Independent”.
Restrykcje i obostrzenia związane z koronawirusem mogą prowadzić do wielu absurdalnych sytuacji, a przekonali się o tym pasażerowie lotu linii Air France, który w piątek wieczorem miał wylecieć z paryskiego lotniska Charles de Gaulle do Santiago de Chile. Tak się jednak nie stało, a komplikacje związane z wylotem trwają do teraz.
Jak czytamy w “Independent”, po tym gdy pasażerowie wsiedli do samolotu, okazało się, że Boeing 777 ma usterkę techniczną i nie może polecieć. Po kilku godzinach pasażerowie wysiedli więc z samolotu i… zaczął się kabaret. Pasażerowie z krajów UE, którzy mogli legalnie opuścić lotnisko, zostali zameldowani w hotelach, a kilkadziesiąt osób spoza UE, nie było w stanie przejść kontroli paszportowej, bo w myśl nowych przepisów Francja nie wpuszcza osób przybywających z krajów spoza Unii. W efekcie zostali pozostawieni na lotnisku – jeden z pasażerów relacjonuje, że otrzymali maty do jogi, na których spędzili noc.
Samolot miał więc wystartować w sobotę, jednak historia się powtórzyła, bo maszyna znów miała usterkę techniczną, która uniemożliwiła lot. Ostatecznie termin lotu ustawiono na niedzielę, ale 5 godzin przed planowanym wylotem pasażerów poinformowano, że… większość z nich będzie musiała wykonać nowe testy PCR na koronawirusa, bo te, których wynikami legitymowali się przy starcie samolotu, straciły już ważność, a chilijskie władze odmówiły zrobienia wyjątku dla pechowych pasażerów.
W efekcie przewoźnik zorganizował dla pasażerów testy na poniedziałek, a ich rezultaty miały przyjść we wtorek. To ma być już ostateczny termin wylotu – pięć dni po pierwotnym terminie, podczas których pasażerowie wciąż koczują na paryskim lotnisku.
„Air France traktuje nas jak bydło”
– Linia Air France potraktowała nas jak bydło. Nikt nas o niczym nie informuje, jesteśmy wysyłani od jednego do drugiego departamentu, by znaleźć odpowiedzi na temat naszej sytuacji. Jestem wykończona ciągłym czekaniem i bieganiem. Ale to, co przeraża mnie najmocniej to fakt, że przesiadywanie tyle czasu na lotnisku zwiększa ryzyko, że zarazimy się koronawirusem, a wtedy osoby z pozytywnym wynikiem nie będą w stanie lecieć dalej – mówi w rozmowie z “Independent” Carla Castagnola, która podróżuje do Chile, by odwiedzić rodzinę.
Dlaczego linia nie podstawiła szybko innego samolotu? Trudno powiedzieć, ale sam przewoźnik częściowo przyznaj się do winy. Rzecznik linii tłumaczy, że osoby, które miały ważne negatywne wyniki testu na koronawirusa wykonane na mniej niż 72 godziny przed wejściem na pokład, wyleciały w niedzielę lotem wykonanym przez inny samolot.
– Obecnie robimy, co w naszej mocy, aby przetransportować pasażerów z lotniska CDG do Santiago de Chile, zgodnie z protokołem bezpieczeństwa rządów Francji i Chile. Zespół Air France jest w pełni zmobilizowany, aby asystować i regularnie informować pasażerów na temat statusu ich lotu. Przewoźnik zapewnił pasażerom zakwaterowanie i posiłki, a także możliwość wykonania testów na COVID-19 dla tych, którzy tego potrzebują – informuje rzecznik linii, który oczywiście “przeprasza za wszystkie niedogodności” i zapewnia, że “bezpieczeństwo lotu jest dla linii absolutnym priorytetem”.
Informuje też, że przewoźnik wypłaci poszkodowanym pasażerom odszkodowania.
źródło: fly4free.pl