Koniec COVID-owego chaosu w Europie? UE ma plan i wytyczne dla krajów
Komisja Europejska zapowiedziała, że chciałaby wprowadzenia jednolitego systemu obostrzeń związanych z przekraczaniem granic wewnątrz wspólnoty. Wszystkie kraje byłyby klasyfikowane w trzech grupach i od znalezienia się w danej kategorii zależałoby, czy czeka nas tam kwarantanna, test czy zupełnie bezproblemowy wjazd.
Podczas gdy branża turystyczna i lotnicza regularnie próbują dostosowywać się do coraz to nowych obostrzeń, zasad i notorycznych zmian przepisów wjazdowych w krajach Europy, a pasażerowie stoją w obliczu niepewności – wszyscy zgadzają się, co do jednego. Bez ujednolicenia przepisów jakiekolwiek podróże to dziś jeden wielki znak zapytania.
Teraz okazuje się, że w tej samej drużynie znalazła się Komisja Europejska, która podobnie jak wielu podróżników chciałaby, żeby zasady przekraczania granic dla obywateli Unii Europejskiej były klarowne i dobierane według tego samego klucza.
Dzięki temu na dobre moglibyśmy pożegnać chaos i niepewność, a przynajmniej w wielu przypadkach będziemy w stanie przewidzieć potencjalne ograniczenia i zmiany zasad.
Komisja Europejska chciałaby wspólnej strategii
Po blisko sześciu miesiącach blokad i obostrzeń wprowadzanych przez kraje Unii Europejskiej „na własną rękę”, Komisja Europejska zrobiła duży krok naprzód w celu skoordynowania i ujednolicenia działań, które dosłownie paraliżują branżę turystyczną na całym kontynencie. Zapewniła bowiem, że opracowała specjalną strategię, do której powinny zastosować się wszystkie kraje.
– We wniosku Komisji określono cztery kluczowe obszary, w których państwa członkowskie powinny ścisle współpracować – czytamy w komunikacie.
Chodzi o wspólne kryteria i progi zachorowań, na podstawie których wprowadza się obostrzenia, ujednolicenie kodu koloru stosowanego do tworzenia map „krajów bezpiecznych epidemiologicznie”, wspólne środki ostrożności w zależności od kategorii, do której kraj zostanie przydzielony i przede wszystkim – jasne i aktualne informacje o ograniczeniach dla opinii publicznej.
W efekcie kraje UE byłyby podzielone na cztery kategorie. W zielonej znajdą się państwa, w których jest mniej niż 25 zachorowań na 100 tys. osób w ostatnich 14 dniach lub gdy liczba pozytywnych testów w ciągu ostatnich 7 dni spadnie poniżej 3 proc. Do żółtej trafią kraje z mniej niż 50 przypadkami na 100 tys. mieszkańców, ale jednocześnie pozytywnych wyników testów nie może być więcej niż 3 proc. W czerwonej wylądują państwa, które mają ponad 50 zachorowań na 100 tys. i gdy więcej niż 3 proc. robionych testów daje wynik pozytywny. Dodatkowo pojawiłaby się strefa szara, obejmując miejsca, z których dane są niewystarczające, np. z uwagi na zbyt małą liczbę przeprowadzanych testów.
Obostrzenia również będą wynikać z danej kategorii. Podróżując ze strefy zielonej będziemy zupełnie zwolnieni z jakichkolwiek ograniczeń, z pomarańczowej rządy będą mogły wymagać rejestracji przed przyjazdem lub testów w uzasadnionych przypadkach, a w czerwonej mogłyby wymagać także kwarantanny (wymiennej na poddanie się testowi na koronawirusa po przylocie).
Według tej klasyfikacji obecnie Polska znajdowałaby się w żółtej strefie – razem np. ze Słowenią, Włochami, Portugalią, Wielką Brytanią, Bułgarią czy Grecją. Do zielonej trafiłaby np. Norwegia, Niemcy, Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia czy Cypr. Do czerwonej natomiast Austria, Chorwacja, Francja, Rumunia, czy Słowacja. Lista miałaby być aktualizowana raz w tygodniu.
Co ciekawe, z powyższych zasad mieliby być zwolnieni m.in. pracownicy służby zdrowia, studenci, dziennikarze i osoby pracujące w strefach przygranicznych. W efekcie nie musieliby przechodzić kwarantanny – nawet podróżując z lub do strefy czerwonej.
– Obywatele i firmy potrzebują przewidywalności. Państwa członkowskie muszą dołożyć wszelkich starań, aby zminimalizować społeczne i gospodarcze skutki ograniczeń w podróżowaniu. Powinno to obejmować przekazywanie opinii publicznej informacji w jasny, wyczerpujący i terminowy sposób – wyjaśnia Komisja Europejska.
Węgry się nie dostosowały i dostały ostrzeżenie
Inicjatywa pojawiła się zaledwie kilka dni po tym, jak Węgry zdecydowały się od 1 września ponownie zupełnie zamknąć swoje granice dla obcokrajowców. Wyjątek stanowią jedynie obywatele krajów grupy wyszehradzkiej (a więc i Polacy) pod warunkiem okazania tzw. świadectwa zdrowia, czyli negatywnego wyniku testu na koronawirusa.
W tym samym dniu, w którym zaczęły obowiązywać nowe zasady, komisarze UE ds. sprawiedliwości zaapelowali do węgierskiego rządu o zmianę decyzji. Ich zdaniem nie może być mowy o dyskryminacji żadnych obywateli UE w zakresie możliwości podróżowania.
Jest to jednak o tyle ciekawe, że jeszcze niedawno Komisja Europejska podkreślała, że wydaje zalecenia i podpowiada rozwiązania dla rządów poszczególnych krajów wspólnoty, ale każdy z nich w zakresie przepisów wjazdowych ma prawo podejmować własne decyzje. Jednocześnie jednak KE podkreśliła, że zamykanie granic jest nieskuteczne w walce z koronawirusem i przypomniała, że jakiekolwiek nowe środki podejmowane przez rządy powinny być skoordynowane, proporcjonalnie i niedyskryminacyjne. Czego o węgierskich zasadach nie można powiedzieć.
– Wszystkie środki, które nie są zgodne z podstawowymi zasadami prawa Unii Europejskiej trzeba natychmiast wycofać – powiedziała Ylva Johannson, komisarz ds. wewnętrznych. – Istnieją jasne zasady dotyczące swobodnego przemieszczania się w UE i każde państwo członkowskie musi ich przestrzegać – dodała.
W efekcie Węgry otrzymały więc oficjalne ostrzeżenie od Unii Europejskiej. Podobne do tego, które kilka miesięcy temu dostała Polska i 9 innych krajów, gdy okazało się, że rząd w ramach ochrony przedsiębiorców wydłużył biurom podróży czas na zwrot pieniędzy za odwołane wyjazdy – z 14 dni do 6 miesięcy.
IATA apeluje o jednolite przepisy od dawna
Wcześniej, bo w połowie sierpnia także IATA apelowała, by w końcu zrobić porządek i ujednolicić zasady obowiązujące w Unii Europejskiej. Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych podkreśliło jednocześnie, że kwarantanna nie jest dobrym rozwiązaniem na chronienie obywateli.
– Istotne jest, aby rządy i przemysł współpracowały ze sobą w celu stworzenia zharmonizowanego planu ponownego otwarcia granic – tłumaczył wtedy Rafael Schvartzman, regionalny wiceprezes IATA. – Rządy muszą poszukać skoordynowanego sposobu na zniesienie ograniczeń w podróżowaniu i znaleźć alternatywy dla wymogów kwarantanny – dodał.
Organizacja mocno też skrytykowała działania w tzw. formacie stop-go-stop, kiedy to rządy na zmianę poluzowują i zaostrzają obostrzenia. W efekcie bowiem trudno o jakąkolwiek stabilność w branży czy możliwość planowania. Tymczasem poza udanymi urlopami podróżników, na szali jest 7 mln miejsc pracy w samej Europie.
źródło: fly4free.pl