AktualnościNowości

Henicz o zakazie lotów: Nie chcemy konkretów w ostatniej chwili. Koniec sezonu? To bzdury!

– Skoro pyta pan pół-żartem, to też żartobliwie odpowiem, że bardzo chętnie przedłużę panu Szumowskiemu wakacje na nasz koszt, jeśli miałoby to wpłynąć na zmianę decyzji rządu w sprawie Wysp Kanaryjskich. Bardzo bym się też cieszył, gdyby relacjonował swój pobyt w internecie, bo dzięki temu moglibyśmy się wszyscy przekonać, że to bezpieczne miejsce na wakacje – mówi w rozmowie z Fly4free.pl Piotr Henicz, wiceprezes biura podróży Itaka. Ale jednocześnie mocno krytykuje rząd za chaotyczne działania związane z zakazami lotów i kolejnymi rozporządzeniami w tej sprawie.

Od wczoraj temat listy krajów objętych zakazem lotów z Polski budzi wielkie emocje. Przypomnijmy więc, że rząd zdecydował się na przełożenie aktualizacji tej listy do 1 września, aby dać szansę na powrót z wakacji części turystów, m.in. z Hiszpanii. O tym, czy to dobra decyzja i jakie będą jej konsekwencje, a także sytuacji w branży turystycznej i lotniczej rozmawiamy z Piotrem Heniczem, wiceprezesem Itaki.

Mariusz Piotrowski: Jak Pan ocenia wczorajszą decyzję rządu o przesunięciu aktualizacji listy krajów z zakazami lotów z Polski na 1 września? Zarówno z krótkiej jak i długiej perspektywy.

Piotr Henicz: Mam co do tej decyzji mieszane uczucia. Głównie ze względu na to, co stało się w miniony piątek, gdy opublikowano projekt nowego rozporządzenia z nowymi krajami na liście. Ten projekt nie miał oczywiście dla nas żadnej mocy prawnej, ale projekt to jedno, a z drugiej strony jest nasza działalność operacyjna – mamy tysiące klientów zagranicą i na lotniskach, którzy nagle nie wiedzą, co z nimi będzie. Od kilku dni jako branża byliśmy totalnie zawieszeni w powietrzu – przez cały weekend prowadziliśmy rozmowy z przedstawicielami rządu i lobbowaliśmy za zmianami, tłumacząc, ilu klientów biur podróży jest obecnie zagranicą, kto poniesie odpowiedzialność za wprowadzenie zakazu w takiej formie i jak duże są to koszty. Natomiast odroczenie tej aktualizacji w żaden sposób nie rozwiązuje problemu, gdy nie wiemy co dalej. Kłopot w tym, że osoby, które podejmują decyzje dotyczące listy kojarzą, że początek roku szkolnego to jest koniec sezonu wakacyjnego, co jest absolutną bzdurą, bo we wrześniu liczba turystów wyjeżdżających na wczasy zorganizowane jest taka sama jak w sierpniu.

Ilu turystów z Polski jest obecnie na wczasach zorganizowanych w krajach, które mają pojawić się na liście?

– Z naszych wyliczeń dla całej branży touroperatorów wynika, że obecnie w tych krajach przebywa ok. 10 tysięcy naszych klientów. Zdecydowanie najwięcej na Wyspach Kanaryjskich, ale także na Malcie, w Albanii i w kontynentalnej Hiszpanii.

Biura podróży zapowiadały, że będą starały się przekonywać rząd, aby niektóre z tych krajów zostały skreślone z listy lub choćby, aby wykreślić z niej niektóre regiony, jak na przykład Wyspy Kanaryjskie, gdzie liczba nowych przypadków COVID-19 jest mniejsza. Czy pana zdaniem są na to szanse?

– To trudne pytanie, bo na razie aktualizacja została odroczona i wciąż nie wiemy, na czym stoimy. Gdyby kilka dni temu powiedziano nam, że od 1 września wejdzie nowe rozporządzenie z zakazem lotów do konkretnych krajów, oczywiście nie byliśmy zadowoleni, ale przynajmniej moglibyśmy planować nasze operacje i dalszą działalność. Dzisiaj zaś nie wiemy nawet na dobrą sprawę czy we wtorek wyślemy turystów np. do Albanii. Tym bardziej, że nowe rozporządzenie może się znacząco różnić od tego, które miało wejść w życie 26 sierpnia. Świadczą o tym choćby wczorajsze wypowiedzi wiceministra zdrowia o tym, że mogą tam się znaleźć nowe kraje, że powracający do kraju mogą spodziewać się kwarantanny, ale bez konkretów, które otrzymamy zapewne w ostatniej chwili. To jest totalna nieodpowiedzialność i niezrozumienie problemu, z jakim wszyscy mamy obecnie do czynienia. Oczywiście, nie kwestionuję tego, że absolutnym priorytetem jest bezpieczeństwo i ochrona zdrowia. Ale nie można wprowadzać takiego chaosu, który wpływa na tysiące ludzi – od minionego piątku sprzedaży na kierunki, które znalazły się w projekcie rozporządzenia, właściwie nie ma. A o ostatecznym kształcie listy i tak dowiemy się dopiero w ostatniej chwili.

Foto: Tymonko Galina / Shutterstock

Jakie widzi pan w tej sytuacji rozwiązanie? Czy rząd powinien z większym wyprzedzeniem informować o krajach, które mogą zostać objęte zakazem lotów? I czy w ogóle sama instytucja zakazu lotów to dobre rozwiązanie?

– Z całą pewnością informacje powinny być przekazywane z większym wyprzedzeniem, inna powinna być też forma ich komunikacji. A sam zakaz lotów… bardzo mało krajów na świecie, a przede wszystkim w Europie, która powinna być dla nas jakimś wyznacznikiem, decyduje się na wprowadzenie zakazu lotów. Zamiast tego szuka się innych rozwiązań, na przykład obowiązkowe testy na koronawirusa dla wracających z krajów wysokiego ryzyka. W efekcie mamy do czynienia z absurdalną sytuacją, w której nagle polski turysta będzie mógł wsiąść w samochód i wylecieć z Berlina na Wyspy Kanaryjskie, które obecnie są bezpieczne, a jednocześnie – nie będzie mógł wylecieć na takie same wczasy z Poznania czy Warszawy. W postępowaniu rządu brak logiki, bo skoro Niemcy mogli “wyciągnąć” z Hiszpanii Wyspy Kanaryjskie i dopuścić tam loty, to dlaczego nie możemy tego zrobić. Jasne, gdy sytuacja pandemiczna w tym regionie się pogorszy, należy reagować, ale po co robić to w tej chwili. Te przepisy są niespójne.

Dzisiejszy “Super Express” podał informację, że były minister zdrowia Łukasz Szumowski spędza wakacje na Fuerteventurze. Pół żartem-pół serio zapytam więc czy ten fakt może pomóc w wykreśleniu Wysp Kanaryjskich z listy z zakazem lotów?

– Skoro pyta pan pół-żartem, to też żartobliwie odpowiem, że bardzo chętnie przedłużę panu Szumowskiemu wakacje na nasz koszt, jeśli miałoby to wpłynąć na zmianę decyzji rządu. Bardzo bym się też cieszył, gdyby relacjonował swój pobyt w internecie, bo dzięki temu moglibyśmy się wszyscy przekonać, że to bezpieczne miejsce na wakacje.

Ostatecznie były minister zdrowia na pewno nie wyjechałby w miejsce, w którym sytuacja pandemiczna jest trudna…

– Tak to rozumiem, to najlepsza gwarancja bezpieczeństwa w tym regionie.

Foto: Aleksandar Todorovic / Shutterstock

Chciałbym zapytać o kierunki “bezpieczne”. Gdzie obecnie notują państwo najwięcej rezerwacji i czy patrząc na sytuację pandemiczną, nie ulegnie to na razie zmianie.

– Mamy w tej chwili 3 podstawowe kierunki, gdzie wysyłamy naszych klientów i na miejscu jest bezpiecznie, a po powrocie nie ma nowych przypadków zakażeń. Są to Bułgaria, Grecja i Turcja.

A czy patrząc na to, jak rozwija się ten szalony sezon urlopowy pod znakiem COVID-19, widzi pan szanse na przedłużenie tzw. Wysokiego sezonu turystycznego do niektórych wakacyjnych krajów, o ile druga fala pandemii koronawirusa nie osiągnie wysokich poziomów?

– Mam taką gorącą nadzieję, bo straciliśmy już 3 miesiące z powodu restrykcji i ograniczeń, więc chętnie byśmy ten sezon przedłużyli. W przypadku Bułgarii raczej nie będzie to możliwe, bo z uwagi na klimat sezon turystyczny kończy się tam we wrześniu, ale już w przypadku Turcji będziemy starali się utrzymać naszą ofertę do końca października. Podobnie jest z Grecją, gdzie spokojnie można latać i organizować wyjazdy do przełomu października i listopada.

A co się stanie, jeśli druga fala pandemii koronawirusa w Europie uderzy z większą mocą, a Polska znów wprowadzi kompletny lockdown i całkowity zakaz lotów? Jak to pana zdaniem wpłynie na branżę turystyczną i szerzej – na branżę lotniczą?

– Nie biorę takiej ewentualności pod uwagę. Cała branża stanowi bowiem zespół naczyń połączonych. Musimy pamiętać, że linie lotnicze, zarówno regularne jak i low-costowe, a także lotniska są w bardzo trudnej finnasowej sytuacji. W związku z tym nikogonie stać na to, by powtórzyć sytuację z wiosny. To byłby finansowy krach dla dużej części przewoźników i portów lotniczych.

Dla biur podróży też?

– Z nami jest trochę inaczej, bo jeśli nie latamy, to nie generujemy strat, więc nieco łagodniej przeszliśmy przez okres lockdownu i nasza sytuacja jest nieco lepsza niż linii lotniczych.

Uczestniczy pan w spotkaniach z przedstawicielami rządu na temat zakazu lotów i restrykcji. Czy widzi pan zrozumienie dla postulatów branży turystycznej i lotniczej?

– Staram się nie wypowiadać na tematy polityczne, ale mogę powiedzieć tyle, że jesteśmy w stałym kontakcie z Ministerstwem Rozwoju, pod który podlegamy i po wielu miesiącach dyskusji uważamy, że ta współpraca jest coraz lepsza. Wynika to z faktu, że o pewnych rzeczach udało nam się głośno powiedzieć. Problemem jest jednak to, że decyzje o obostrzeniach leżą w zakresie resortu zdrowia, infrastruktury, Ministerstwa Spraw Zagranicznych czy Głównego Inspektora Sanitarnego. Tu leży główny problem branży lotniczej i turystycznej.

źródło: fly4free.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *