Drony, światła i kontrola za kontrolą. Takiego sezonu plażowego świat jeszcze nie widział!
Po niedawnym otwarciu plaż Hiszpanie i turyści masowo korzystają z nadmorskiego wypoczynku. Jednak mimo licznych obostrzeń, które miały sprawić, że celebrowanie wakacji będzie nie tylko przyjemne, ale i bezpieczne, wiele osób świadomie je ignoruje. Do akcji musiały więc wkroczyć zupełnie nowe elementy plażowej rzeczywistości – drony, światła drogowe i kontrole policyjne.
Pierwsze plaże Hiszpania otworzyła już 25 maja. Tym samym w słonecznym kraju fiesty i sjesty na dobre rozpoczął się sezon wakacyjny, a ludzie zaczęli tłumnie przybywać do nadmorskich kurortów. Każdego dnia chętnych do wypoczynku na słońcu przybywało. Do tego stopnia, że w ostatnich dniach przy najbardziej popularnych plażach Hiszpanii, m.in. na Costa del Sol tworzyły się nawet pięciokilometrowe korki.
W efekcie władze muszą w ciągu dnia zamykać niektóre plaże, by uniknąć nadmiernego gromadzenia się ludzi. Służby monitorują zaś, ile osób już przebywa na plaży i gdy osiągną tzw. „maksymalną, bezpieczną pojemność”, blokują ludziom dalszy dostęp. Te najpopularniejsze zapełniają się mniej więcej w okolicach południa. Kolejni potencjalni plażowicze są więc zawracani przez policję, a na plażach pojawiają się znaki o zakazie wstępu.
Problem jest tak duży, że powstała już specjalna aplikacja, która pozwala monitorować wypełnienie plaż. A w Benidorm już w najbliższych dniach ma powstać system wstępnej rezerwacji miejsc plażowych. I choć brzmi to absurdalnie, w rzeczywistości chodzi przecież o bezpieczeństwo.
– System zacznie działać, gdy będzie niezbędny. Został zaprojektowany, by zarządzać plażami, gdy liczba chętnych przekroczy 28 tysięcy osób. W tej chwili mamy ok. 20 tysięcy użytkowników, więc na razie może pozostać wyłączony – tłumaczy przedstawiciel ratusza w rozmowie z The Sun.
W wielu miejscach pojawiły się też specjalne ekrany i coś w rodzaju świateł drogowych, które informują potencjalnych plażowiczów, czy mogą wejść na plażę czy powinni poczekać aż zwolni się miejsce. Do akcji wkroczyły także drony, które monitorują zatłoczenie. Jeśli ludzie będą ignorować alerty i informacje o zatłoczeniu, przewidziano również grzywny w wysokości 100 EUR.
Nie wszystkim podobają się nowe zasady, a wiele osób ma zastrzeżenia, co do działania zabezpieczeń.
– Moim zdaniem system nie działa dobrze. Dwadzieścia osób opuściło plażę w jednej minucie, ale nie wpuszczono kolejnych 20-tu, które stały w kolejce. Trzeba go jeszcze ulepszyć – mówi jedna z plażowiczek w rozmowie z Daily Mail.
I choć to wszystko może się wydawać nieco absurdalne i na wyrost, to zatłoczenie plaż pokazuje, że jest potrzebne. Zresztą nie ma się, co dziwić decyzjom, bo hiszpańskie władze już kilka tygodni temu zapowiadały, że tegoroczny sezon plażowy będzie wyglądał zupełnie inaczej niż w poprzednich latach.
– Myślę, ze będziemy musieli przyzwyczaić się do chodzenia na plaże w inny sposób niż do tej pory – mówił wtedy Juan Marin, wiceprezydent Andaluzji.
Wśród zapowiedzi znalazły się zupełnie nowe obostrzenia, m.in. wprowadzenie limitu czasu, jaki można spędzić na plaży oraz liczne zalecenia, np. branie prysznica przed wyjściem z domu i po przyjściu na plażę oraz pilnowanie najmłodszych, by nie wymieniali się zabawkami z innymi dziećmi.
źródło: fly4free.pl