AktualnościNowości

Drogie tanie linie, robicie to źle. 4 rzeczy, od których pasażerów na pewno rozboli głowa

Ryanair i Wizz Air stoją na czele europejskiego ożywienia w branży lotniczej – otwierają i przywracają mnóstwo nowych tras i w głównej mierze odpowiadają za to, że po lockdownie znów zaczęliśmy latać. Obaj przewoźnicy nie ustrzegli się jednak przy tym błędów, których wyeliminowanie z pewnością sprawi, że podróże staną się przyjemniejsze. Niestety, przynajmniej jednej z tych rzeczy nie da się już naprawić.

Podróże lotnicze w pandemii zmieniły się nie do poznania, choć ostatnie informacje o liniach, które rezygnują z nakazu noszenia maseczek mogą wskazywać na to, że sytuacja może jeszcze wrócić do przedkoronawirusowej normalności. W międzyczasie przewoźnicy stawali na głowie, by ożywić podróże lotnicze i ponownie zachęcić nas do wsiadania do samolotów. Nie ustrzegli się jednak przy tym błędów i wpadek, które mogą być bardzo irytujące dla pasażerów. W niektórych przypadkach da się je wyeliminować, w innych – jest już za późno. Co to za problemy? Sprawdźcie.

1. Wizz Air i „dostosowywanie rozkładu”

„Landrynka” już od paru lat stosuje ten sam manewr: z dużym wyprzedzeniem ogłasza nowe trasy i prezentuje ambitny rozkład połączeń, a następnie, najczęściej kilka tygodni przed planowaną podróżą (zazwyczaj dotyczy to sezonu zimowego) dokonuje…korekty rozkładu. Najczęściej oznaczającej opóźnienie startu danego połączenia, drastyczną zmianę godzin wylotu czy zmniejszenie liczby tygodniowych rotacji. Masz bilet na lot i zdążyłeś wykupić nocleg czy wypożyczyć auto? Trudno, nic nie poradzimy. Wizz Air tłumaczy te zmiany kwestią dynamicznego reagowania na popyt, co w tłumaczeniu na polski oznacza, że tam, gdzie zainteresowanie lotami jest mniejsze, przewoźnik zmniejsza oferowanie. Ale to tylko część prawdy, bo jednocześnie Wizz Air wykorzystuje pandemię i mocniej pojawia się w miejscach, gdzie nagle pojawia się szansa na szybki rozwój, jak np. we Włoszech. Siłą rzeczy dochodzi wówczas np. do przebazowań samolotów, co wpływa na siatkę połączeń w takich krajach jak Polska.

Drugim powodem zmian w rozkładach jest opisywany przez nas problem Wizz Aira z brakiem rąk do pracy – „landrynka” desperacko szuka nowych pracowników, a ponieważ idzie jej to jak po grudzie, stąd wynikają zmiany operacyjne.

Problem z siatką jest o tyle irytujący, że działania Wizz Aira negatywnie rzutuje na całą branżę lotniczą i jej próby wyjścia z kryzysu. Ostatecznie przez ostatnie półtora roku nagłe anulowanie i odwoływanie lotów (a potem często szarpanie się o zwrot pieniędzy) było dla wielu z nas codziennością. Jeśli więc dziś mamy ponownie do czynienia z takimi sytuacjami, to podważa to próby odzyskania zaufania pasażerów przez całą branżę lotniczą.

2. Może coś zamówisz? W porządku, ale ile to kosztuje…

Jednym z obostrzeń związanych z pandemią w branży lotniczej jest ograniczenie kontaktu: stąd zachęcanie do samodzielnej odprawy czy automatycznych kiosków do nadawania bagażu. Podobnie jest w samolocie, gdzie minimalizacja kontaktu też jest w cenie. W przypadku Ryanaira oznacza to rezygnację z magazynu pokładowego, w którym znajdowała się informacja o możliwych do zamówienia posiłkach i napojach wraz z cenami. Gwoli sprawiedliwości: magazyny pokładowe w ramach oszczędności już wcześniej dostępne były u Ryanaira w ograniczonym zakresie (tylko do przeglądania i to dla chętnych). Obecnie jednak mamy do czynienia z sytuacją, w której pasażerowie nie mają możliwości sprawdzenia w samolocie przed zakupem, ile kosztuje kanapka czy napój, które planują kupić. Owszem, mogą to zrobić przed lotem, ale już na pokładzie muszą dopytywać się członków załóg, którzy (mówię z autopsji) nie zawsze mają czas i chęci, by odpowiadać na te pytania. W efekcie prowadzi to do sytuacji, w której kupując (często w sposób impulsowy) posiłek na pokładzie, nie do końca wiemy, ile za niego zapłacimy aż do momentu, gdy stewardesa poda nam terminal.

Można to łatwo zmienić, ale czy Ryanairowi na tym zależy?

3. Dodatkowe opłaty, których być nie powinno

Zniknięcie magazynów pokładowych można więc zrozumieć kwestią pandemii. Z drugiej jednak strony tanie linie wciąż egzekwują dodatkowe usługi i opłaty, które… nie sprzyjają” koronawirusowym: czasom. I o ile można jeszcze jakoś zrozumieć, że Ryanair przywraca opłaty za zmianę lotu (choć uważamy, że w uzasadnionych przypadkach, np. przy pozytywnym wyniku testu, zmiana lotu powinna być bezpłatna). Z drugiej strony Ryanair zdecydował się na utrzymanie takich opłat jak np. wybór miejsca w samolocie, połączony z rozsadzaniem osób z jednej rezerwacji. I o ile jeszcze w przypadku osób dorosłych… powiedzmy, że nie będziemy o to kruszyć kopii (choć powoduje to zamieszanie podczas boardingu, gdy pasażerowie próbują się desperacko zamieniać na miejsca), to już w przypadku rodzin z dziećmi czy opiekunów osób niepełnosprawnych ściąganie takich opłat to gruba przesada. Dlaczego o tym piszemy? Bo w tych przypadkach opłaty za wybór miejsca w samolocie są obowiązkowe, ale jest już pierwszy kraj w UE, który zakomunikował Ryanairowi i spółce, że takie opłaty są nielegalne. Sprawa otarła się już o sądy, które przyznały rację ENAC, czyli włoskiemu urzędowi lotnictwa cywilnego. Oznacza to, że Ryanair chcąc nie chcąc będzie zmuszony zmienić swoje przepisy dla wszystkich lotów z Włoch, co zważywszy na skomplikowane meandry systemu rezerwacyjnego, z pewnością nie będzie proste. Na razie irlandzka linia stosuje swego rodzaju procedury tymczasowe (np. zwrot opłaty za miejsce dla każdego rodzica lub opiekuna, który o ww. wystąpi). A my uważamy, że może to dobry krok w stronę tego, by Ryanair kompletnie zniósł tego typu opłaty. Jeśli nie dobrowolnie, to… hej, ULC, wiecie co z tym zrobić?

4. Coraz mniej miejsca na nogi

Poprzednie uwagi do tanich linii da się jakoś zmodyfikować lub wyeliminować, tej powyższej już niekoniecznie. O co chodzi? O nowe samoloty i nowe fotele u naszych ulubionych przewoźników. O ile w przypadku Wizz Aira i nowych foteli możemy być umiarkowanymi optymistami, tak w przypadku nowych Boeingów 737 MAX 8200 Ryanaira wiemy już, że pasażerowie będą mieli mniej miejsca na nogi niż w starych dobrych modelach 737-800 NG. I jest to raczej coś, z czym musimy się pogodzić…

źródło: fly4free.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *