Dlaczego Niemcy mają dużo tańsze wakacje niż Polacy? I… czy to faktycznie prawda?
Nie dość, że zarabiają kilka razy więcej, to płacą znacznie mniej za takie same oferty wczasów w swoich biurach podróży i jeszcze dostają lepsze pokoje od nas – taka obiegowa opinia o tym, że turyści z Niemiec mają lepiej i znacznie taniej od Polaków krąży od lat. Ale czy tak jest rzeczywiście? Pytamy eksperta.
Ten temat powraca w polskich mediach jak bumerang co wakacje – ktoś wrzuca ofertę wczasów w polskim biurze podróży i analogiczną ofertę za naszą zachodnią granicą, tańszą na przykład o 300 PLN lub w takiej samej cenie, ale dłuższą o 1 nocleg w porównaniu do tej z Polski. Do tego dochodzą tradycyjne narzekania, że turyści z Polski są traktowani gorzej, a ci z zachodu mogą liczyć na lepsze pokoje w hotelach i generalnie są lepiej traktowani. Temat podejmują różne media, np. money.pl, który w zeszłym tygodniu alarmował, że oferty biur podróży z Polski i Niemiec znacząco się różnią. Mamy więc ofertę hotelu na Krecie w lipcu za ok. 1340 PLN w Niemczech, który w Polsce w tym czasie nie jest w ogóle dostępny. Na ten sam obiekt turyści z Polski muszą czekać do listopada, gdy cena skacze do poziomu 2300 PLN. Podobnych przykładach podobno bywa bardzo dużo. Czy faktycznie jest tak, że klient z Polski często bywa poszkodowany? Maciej Nykiel, prezes biura podróży Nekera uważa, że choć takie tanie oferty czasem się zdarzają, to w żadnym razie nie można mówić o trendzie. Z czego to wynika?
– Wytłumaczenie jest bardzo proste – niemieckie biura podróże kontraktują miejsca w hotelach z dużym wyprzedzeniem, nawet 2 lata wcześniej i płacą depozyty gwarancyjne. Jeśli hotelarz ma 100 wolnych pokoi i 50 z nich sprzeda rok wcześniej, to musi to zrobić taniej, ale ma gwarancję, że jego obiekt będzie pełny. Z kolei biuro, które zamroziło swoje pieniądze i podjęło ryzyko, teraz zbiera premię. W przypadku polskiego rynku i statystycznego Kowalskiego widzimy zaś zwiększone zainteresowanie wyjazdami last minute, gdy trudniej oszacować popyt. Każdy właściciel hotelu woli sytuację, w której z dużym wyprzedzeniem ma wyprzedany swój produkt – mówi Nykiel.
Co więc zrobić, żebyśmy mogli kupować tańsze wycieczki?
– Przede wszystkim trzeba kupować oferty first minute, bo wtedy mamy dużo większy wybór. Niemieccy klienci zaś po prostu korzystają z tego, że ktoś w ich imieniu kupił określony pakiet miejsc w konkretnych obiektach znacznie wcześniej – dodaje prezes biura Nekera.
Czy to znaczy, że różnice w cenach wynikają z tego, w jaki sposób polski turysta konsumuje wyjazdy zagraniczne? Czy częściej od innych krajów decydujemy się na last minute?
– Patrząc na dane z 2019 roku widać, że ten model zaczął się zmieniać. W 2019 roku first minute stanowiło 60 procent sprzedaży, a last minute – około 40. Można powiedzieć, że nasze wzorce zachowań zaczynają przypominać te z Europy Zachodniej. Natomiast cała ta układanka rozsypała się wraz z COVID-19. Prawda jest taka, że w Europie mamy 3 dominujące rynki turystyczne, a więc Niemcy, Wielką Brytanię i Skandynawię. To turyści z tych krajów najmocniej wypełniają hotele, ale pod względem zachowań konsumenckich te różnice w stosunku do Polaków były coraz mniejsze – mówi Nykiel.

I dodaje, że niesamowite wyjazdy wakacyjne za grosze u Niemców to z punktu widzenia biura podróży powód do… smutku.
-W Polsce też zdarzają się oferty last minute w tak atrakcyjnych cenach jak w Niemczech. Natomiast niezależnie od kraju, którego to dotyczy, często oznacza to, że biuro podróży zwyczajnie przestrzeliło ze swoją ofertę i sprzedaje „czerstwe bulki”. Dlatego loty za półdarmo z Niemiec mogą też wynikać z tego, że ktoś został ze swoim produktem i teraz minimalizuje straty więc takiemu touroperatorowi trzeba raczej współczuć. Ale takie sytuacje zdarzają się wszystkim biurom, zwłaszcza w świetle obecnej niepewności i zmieniających się restrykcji pandemicznych w poszczególnych krajach. Musimy pamiętać o tym, że w obecnych czasach biura podróży ponoszą większe ryzyko. Miejsce w obie strony w samolocie zawsze kosztuje więc na danej trasie np. 200 EUR w obie strony, więc sprzedawanie wycieczki za grosze to po prostu minimalizacja strat – mówi Nykiel.
Nykiel nie zgadza się też z argumentami, że na cenę wpływają tańsze czartery w Niemczech niż w Polsce.
– Na cenę każdego lotu składa się przede wszystkim cena paliwa lotniczego i baryłki ropy, której Niemiec nie kupi przecież taniej. Druga rzecz to taksy lotniskowe (które na niektórych lotniskach są przecież wyższe niż w Polsce) i w końcu eksploatacja samolotów albo inna forma władania maszyna (np. poprzez leasing). Akurat w tym aspekcie nie ma przestrzeni na to, aby za naszą zachodnią granicą miało być taniej. Operujemy dokładnie na tym samym koszyku budżetowym, a jedyna potencjalna różnica, to na przykład samorządowe subsydia i dopłaty. Niemcy akurat tego nie robią, zresztą jest to głównie domena tanich linii lotniczych, a więc przede wszystkim Ryanaira, który jest w tym mistrzem – mówi szef Nekery.
źródło: fly4free.pl