AktualnościNowości

Bilety po koronawirusie mogą być nawet o połowę droższe. Linie liczą straty

Nawet 314 mld USD – tyle pieniędzy najprawdopodobniej stracą linie lotnicze na całym świecie z powodu koronawirusa. Eksperci już szacują, że gdy kryzys się skończy, bilety mogą podrożeć nawet o połowę. Ale jak podkreślają nie będzie to wyłącznie efekt próby „odkucia się” po chudych miesiącach.

Kryzys związany z koronawirusem trwa w najlepsze, ale to nie znaczy, że przewoźnicy nie zastanawiają się nad przyszłością. Niemal wszystkie linie lotnicze nerwowo przeliczają pieniądze i szukają sposobów na oszczędności. Nie ułatwią im tego kolejne obostrzenia ani zasady, które muszą wprowadzić, by potencjalni pasażerowie mogli czuć się bezpiecznie.

Linie liczą straty

Międzynarodowe Stowarzyszenie Transportu Lotniczego (IATA) przewiduje, że straty linii lotniczych mogą wynieść nawet 314 mld USD.

– Nigdy wcześniej nie obserwowaliśmy tak głębokiego kryzysu. W naszym najnowszym scenariuszu roczne przychody przewoźników spadają o 55 procent w porównaniu do 2019 r., podczas gdy ruch spadnie o około 48 procent – tłumaczy Alexandre de Juniac, prezes IATA. – Innymi słowy, połowa naszej działalności znika. To katastrofalne – dodał.

W efekcie zagrożonych jest nawet 25 mln miejsc pracy, a najgorsze dopiero przed nami. Szczyt kryzysu w branży ma bowiem przypaść na czas od kwietnia do czerwca.

Jak zmieni się latanie?

Wyobraźmy sobie jednak, że ruch lotniczy zostaje przywrócony, a pasażerowie mogą wrócić do samolotów. Czeka nas sporo zmian.

Już teraz na Tajwanie cała załoga pokładowa musi mieć specjalny strój ochrony, a po pracy jest przewożona do hotelu, którego nie może opuszczać bez wcześniejszego pozwolenia. Na całym świecie zmieniają się zasady boardingu, niektórzy przewoźnicy wymagają noszenia maseczek ochronnych przez wszystkich klientów, a Etihad testuje maszyny sprawdzające stan zdrowia przed wpuszczeniem na pokład. Delta, Wizz Air czy Alaska Airlines blokują środkowe miejsca w 3-osobowych rzędach, by zachować między poszczególnymi pasażerami chociaż minimalny dystans.

Co z cenami biletów?

Coraz to nowsze sposoby zapobiegania rozprzestrzenianiu się koronawirusa przy jednoczesnym zachowaniu lotów, to jednak spore wyzwanie finansowe. I nie chodzi już nawet o to, że trzeba częściej dezynfekować kabiny czy zapewnić odpowiednie środki ochrony personelowi, ale przede wszystkim o fakt, że przynajmniej na początku większość linii będzie musiała znacząco ograniczyć liczbę dostępnych na pokładzie miejsc.

Według de Juniaca opcje są dwie – albo zostanie wprowadzona stały wskaźnik liczby miejsc, które mają pozostać wolne albo określony zostanie dystans, jaki ma dzielić pasażerów. Szacuje jednocześnie, że jeśli linie lotnicze będą zmuszone do ograniczenia pasażerów o 1/3 (tak jak w przypadku Delty czy Wizz Aira zostawiając wszystkie środkowe siedzenia wolne), to ceny biletów mogą wzrosnąć nawet o 50 proc. Może się więc okazać, że gdy granice znów zostaną otwarte, a poszczególne kraje zniosą obostrzenia wobec obcokrajowców, za bilety lotnicze będziemy płacić nawet o połowę więcej niż przed koronawirusem.

Co ciekawe, zupełnie inną wizję roztacza Michael O’Leary, szef Ryanaira, o czym pisaliśmy . Jego zdaniem będziemy świadkami wojny cenowej.

– Gdy tylko zaczniemy latać, ruszymy z promocjami cenowymi, tak jak każda inna linia. Nasze bilety mogą kosztować 9,99 EUR, 4,99, 1,99 EUR lub nawet 99 centów. To prawie nie ma dla nas znaczenia bo naszym celem w krótkiej perspektywie nie jest zarabianie pieniędzy, ale sprawienie, by nasi piloci i załogi wróciły do pracy, a samoloty znów zaczęły latać – mówi O’Leary.

Czyje przewidywania okażą się najbliższe prawdy? Przekonamy się pewnie za kilka miesięcy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *