AktualnościNowości

Ale fejk! 11 kultowych linii, o których było głośno, choć nigdy nie wzbiły się w niebo!

Czasem wielkie oszustwo i fake news, czasem żart, ale najczęściej wielkie plany wizjonera i twórcy, których nie udało się wcielić w życie. Historia zna mnóstwo przykładów fascynujących linii lotniczych, które mają tylko jedną wadę: nigdy nie wzbiły się w powietrze lub nigdy nie istniały.

W ostatnich kilkunastu dniach na naszych łamach pisaliśmy o kilku dość niesamowitych projektach linii lotniczych: jedna z nich okazała się być ekstrawaganckim żartem islandzkiego artysty, druga od lat próbuje wznieść się w powietrze, ale mimo wsparcia Najwyzszego, jakoś jej się nie udaje. Pierwszy przykład to niesamowita islandzka linia MOM Air, która oferowała darmowe bilety, ale kazała sobie płacić za dostęp do gniazdka elektrycznego, użycie mydła w płynie w toalecie, a nawet… papieru toaletowego.

Jak się okazało – był to żart islandzkiego artysty, na który nabrało się wielu. Przede wszystkim tysiące pasażerów, którzy próbowali zarezerwować bilety, ale także… lotniska i firmy leasingowe. Jak w rozmowie z CNN przyznawał autor żartu, porty lotnicze oferowały mu miejsca na swoich lotniskach, a firmy leasingowe – samoloty na preferencyjnych warunkach.

Żartem nie jest za to projekt Judah-1, czyli pierwsza chrześcijańska linia lotnicza, która chce za kilka miesięcy uruchomić regularne loty. I choć założyciel linii przekonuje, że misję stworzenia przewoźnika zlecił mu sam Bóg, na razie nie udaje mu się przebrnąć przez urzędowe formalności: o uruchomieniu Judah 1 pisaliśmy już w grudniu 2018 roku i wciąż się nie udało. Tak czy inaczej – trzymamy kciuki. Ale w historii jest znacznie więcej linii, które robiły wokół siebie dużo szumu, ale nigdy nie wzbiły się w powietrze – z różnych powodów. Serwis Aerotime.aero sporządził taką listę – przedstawiamy najciekawsze przypadki.

Praprzodek Ryanaira i inni przekręciarze

To jedna z pierwszych “fejkowych” linii, która powstała na długo zanim pojawiło się pojęcie fake newsa. Chodzi o linię Sunrise Airways, która pojawiła się w 1995 roku. W czasie, gdy internet dopiero raczkował pojawiła się strona internetowa przewoźnika, który oferował bilety w cenach zdecydowanie niższych niż u innych przewoźników. Przewoźnik nie miał samolotów, nie był nigdzie zarejestrowany i wszystko wskazuje na to, że nie miał nigdy w planach uruchomienia regularnych połączeń. Gdy wokół linii lotniczej zaczęli kręcić się czujący podstęp dziennikarze, strona internetowa zniknęła, a firma (rzekomo mająca siedzibę na Węgrzech) rozpłynęła się w powietrzu, zostawiając jednak sporo klientów z kupionymi i niezrealizowanymi biletami.

Równie ciekawym przykładem przekrętu jest linia o niezwykle atrakcyjnej nazwie, czyli Germany AirLines, która planowała rozpocząć działalność latem 2018 roku. Była strona internetowa, system rezerwacyjny i… pierwsza, dość oryginalna trasa z Bazylei do Kosowa. Z informacji znalezionych w internecie wynika, że znalazła się spora grupa Szwajcarów, skuszona atrakcyjnymi cenami biletów na tej trasie. Niestety, na 2 dni przed pierwszym lotem pasażerowie otrzymali informację, że ich połączenie zostało odwołane, ale wkrótce odzyskają swoje pieniądze. Czekają do dzisiaj. A jak wykazało śledztwo, na pomysł stworzenia linii lotniczej wpadło dwóch mieszkających w Niemczech obywateli Kosowa.

Puno Airlines, czyli łapać złodzieja!

To chyba jedna z najbardziej niesamowitych historii: w 1985 roku amerykańscy stróże prawa stworzyli fałszywą linię lotniczą, by złapać ukrywających się przestępców. Jak to wyglądało? Ponad 200 kryminalistów – począwszy od handlarzy narkotyków po ukrywających się nazistów z czasów II wojny światowej, otrzymało listy (na adres, gdzie podejrzewano, że przebywają lub do ich bliskich), w których informowano ich, że wygrali darmowy wyjazd na Bahamy na weekend i 350 USD na osobiste wydatki na miejscu. Szczęśliwi zwycięzcy mieli zgłosić się do stanowiska linii Puno Airlines na lotnisku w Miami, by odebrać wygraną i wyruszyć w podróż. Oczywiście, żadna taka linia nie istniała, ale specjalne stanowisko zostało stworzone w celu urealnienia zasadzki na opryszków. Co się okazało? Przynętę złapało 14 przestępców, którzy zostali z miejsca aresztowani.

Baltia, czyli fejkowa legenda

Wśród fascynatów branży lotniczej Baltia uchodzi za białego kruka. Dość powiedzieć, że linia miała zacząć realizować loty w 1989 roku, jednak do dzisiaj jej się to nie udało. Początkowy plan był bardzo ambitny: przewoźnik mial zacząć latać między USA i ZSRR, a konkretnie z Petersburga (wówczas Leningradu) do Nowego Jorku. Jej założycielem był Igor Dmitrowsky – łotewski imigrant, który po sprzedaży swojej firmy zajmującej się dystrybucją mleka, zdecydował się na podjęcie działalności na rynku lotniczym. Dmitrowsky zakładał, że jeśli jego pomysł odniesie sukces, to w krótkim czasie zdecyduje o otwarciu kolejnych połączeń z lotnisk JFK do Estonii, Łotwy, Białorusi oraz Gruzji, które wtedy były jeszcze republikami radzieckimi. Jednak do uruchomienia tych lotów nigdy jednak nie doszło.

W kolejnych latach przewoźnik wiele razy zmieniał właścicieli i otrzymywał certyfikat operatora lotniczego, który następnie był mu odbierany, zmieniał się też model biznesowy linii: raz przewoźnik miał operować na trasach międzykontynentalnych, innym razem działać jako linia regionalna. Przewoźnik kupił nawet swego czasu Boeinga 747-200 z Pakistanu, który został przemalowany w barwy przewoźnika i… odstawiony na 10 lat na lotnisko na odludziu. W efekcie przez prawie 30 lat linia nie zarobiła ani dolara przychodu, ale… przy jej okazji udało się zebrać miliony dolarów kapitału. Głównie z powodu różnej maści inwestorów, którzy na przestrzeni lat wierzyli, że uda się z tej linii coś wykrzesać. Ostatnio w 2017 roku, gdy Baltia zmieniła nazwę na USGlobal Airways. Ostatecznie i ten plan nie wypalił. I wszystko wskazuje na to, że ostatecznie rok później porzucono pomysł uruchomienia tej linii.

Linie “filmowe”

Osobne miejsce w zestawieniu należy się przewoźnikom, którzy są kompletnie fikcyjni, bo zdobyli sławę dzięki… filmom. Która linia jest najbardziej “kultowa”? Moim zdaniem to miejsce bezapelacyjnie należy się linii Oceanic Airlines, która “wystąpiła” w słynnym serialu “Lost”. Akcja serialu zaczyna się zresztą od katastrofy samolotu lecącego z Sydney do Los Angeles. Choć serial ma kilkanaście lat, do dziś pamiętamy niezwykle sprawną kampanię mającą “uwiarygodnić” istnienie takiej linii: Oceanic Airlines miała swoją stronę internetową z rozkładem lotów, wypuszczała komunikaty prasowe, miała nawet swój własny spot reklamowy (powyżej).

Inne słynne “filmowe” linie, które nigdy nie istniały naprawdę to choćby Trans-American Airlines (z kultowej komedii “Czy leci z nami pilot?”), Windsor Airlines (ze “Szklanej pułapki 2”) czy South Pacific Airlines z kultowego w pewnych kręgach filmu “Węże w samolocie” z Samuelem L. Jacksonem.

Na koniec zostawiłem mojego prywatnego faworyta, który robi wiele, aby stać się najbardziej znaną kultową-fejkową linią. Ten przewoźnik to…

…Avatar Airlines

To jeden z najbardziej szalonych projektów lotniczych ostatnich lat. O linii zrobiło się głośno prawie rok temu, gdy przysłała do Boeinga list intencyjny, w którym informuje producenta o zamiarze nabycia aż 30 nowych Boeingów 747-8! I to w dość ambitnej konfiguracji –  na dolnym pokładzie ma znaleźć się 539 miejsc klasy ekonomicznej, na górnym – 42 fotele klasy biznes.

Po co nowej linii aż tyle samolotów? Przewoźnik chciałby uruchomić loty krajowe po USA. Pierwsze trasy, na których przewoźnik ma latać, mają połączyć Los Angeles, Las Vegas, nowojorskie lotnisko JFK i Miami. W pierwszym roku działalności linia chciałaby obsłużyć nawet 5 mln pasażerów. Jednocześnie model biznesowy zakłada, że linia miałaby operować jako low-cost, przy czym np. nie pobierałaby opłat za bagaż ani wybór miejsca w samolocie. Brzmi świetnie, ale czy trudno się dziwić, że przewoźnik na razie nie uruchomił swoich operacji? Swoją drogą, władzom linii nie przeszkodziło to w tym, aby w czasie pandemii koronawirusa wystąpić do amerykańskich władz o pomoc publiczną w kwocie… 15 mln USD.

Kilka miesięcy temu zaś pojawiła się dość szokująca oferta dla linii British Airways, która niedawno pożegnała ostatniego Boeinga 747 w swojej flocie. Linie Avatar postanowiły więc… wykorzystać tę sytuację i wysłały do Brytyjczyków list, w którym proponują następującą transakcję: Avatar przejmie 26 Boeingów 747 od British Airways, a w zamian British Airways obejmie 22 procent udziałów w linii Avatar. Tak, linii, która jeszcze nie lata. Jako dodatek Avatar proponuje, ze stanie się oficjalnym partnerem British Airways w USA i będzie jej dowozić pasażerów na dłuższe, transatlantyckie trasy.

Czekamy z niecierpliwością na kolejne szalone pomysły tego przewoźnika i mamy nadzieję, że… ostatecznie kiedyś jej samoloty wzbiją się w niebo ?

źródło: fly4free.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *