Policja wyprowadziła dwie osoby z samolotu. Wszystko przez nazwę… ich sieci wi-fi
Wystarczyła idiotyczna nazwa sieci wi-fi, z którego korzystało dwoje pasażerów na pokładzie samolotu, by załoga podjęła decyzję o wstrzymaniu startu samolotu. W efekcie nierozsądnej decyzji, oboje zostali usunięci z lotu przez policję, a pozostali pasażerowie musieli pogodzić się z solidnym opóźnieniem lotu.
Do sytuacji doszło na lotnisku w Detroit w samolocie linii Delta. Mimo, że załoga poprosiła już o wyłączenie urządzeń elektronicznych lub uruchomienie trybu samolotowego, dostrzegli, że na pokładzie jest dostępna nietypowa sieć wi-fi, skrywana pod nazwą „remote detonator”, czyli „zdalny detonator”.
Według relacji świadków początkowo, załoga jedynie ponowiła prośbę o wyłączenie wszystkich urządzeń i poinformowała, że jeśli tak się nie stanie, będą zmuszeni wezwać policję. Mimo komunikatu, wi-fi nadal było dostępne.
Wtedy samolot otoczyły służby ratunkowe i policja. Pasażerowie przyznają, że sytuacja była dość nietypowa, a oni nie mieli pojęcia, na czym polega problem. Jeden z nich opublikował nawet nagranie ze środka samolotu.
– Na początku myślałem, że w samolocie jest ktoś naprawdę niebezpieczny, ponieważ pilot powiedział tylko, że zajmują z kimś z tyłu – relacjonował później Detroit Free Press. – Policja weszła na pokład i zabrała dwie osoby razem z ich bagażami – dodał.
Choć takie zdarzenie może wydawać się drobnostką, to załoga pokładowa – zupełnie słusznie – nie zamierzała zignorować sytuacji. Personel zawiadomił odpowiednie służby. Policja potraktowała sprawę bardzo poważnie, a dwoje pasażerów zostało usuniętych z lotu. Użytkownikami hotspotu wi-fi z telefonu okazała się 42-letnia kobieta i 31-letni mężczyzna.
Cała akcja trwała blisko 3 godziny i tyle też pozostali pasażerowie musieli spędzić na pokładzie. Później opuścili maszynę i doszło do ponownej odprawy. Ostatecznie samolot odleciał z Detroit do Montrealu po 5 godzinach opóźnienia.
źródło: fly4free.pl