Lot z piekła rodem: miał trwać 30 minut, a samolot krążył nad lotniskiem…ponad 4 godziny!
Dodajmy do tego kilka godzin opóźnienia i wyjdzie nam, że samolot wylądował na miejscu 13 godzin po pierwotnym terminie.
Ogromnego pecha miało ok. 50 pasażerów na pokładzie linii Air Arabia Maroc, którzy 1 listopada wieczorem mieli wylecieć z Tangeru do Nadoru. To dość krótki lot – oba miasta dzieli od siebie 400 kilometrów, a planowany czas lotu to ok. 30 minut. I początkowo nic nie wskazywało na kłopoty, ale tuż przed startem wszystko zaczęło się psuć.
Najpierw wieczorny wylot, planowany na godz. 21.35, został odwołany i przełożony na 6 rano następnego dnia, z powodu gęstej mgły. Cóż, zdarza się. Najważniejsze, że następnego ranka Airbus A320 o rejestracji CN-NMG wystartował z lotniska w stronę Nadoru. I… na tym kończą się dobre wieści, bo jak informują branżowe portale, samolot krążył nad marokańskim lotniskiem przez ponad 4 godziny! Powód? Jak czytamy w serwisie Simple Flying, kapitan postanowił czekać na poprawę warunków pogodowych, więc zaczął krążyć, krążyć i… jeszcze trochę krążyć nad lotniskiem. Dobrze widać to na screenach z serwisu Flightradar24.
Ostatecznie samolot wylądował o godz. 10.40 lokalnego czasu, czyli ponad 4,5 godziny po starcie!
Na dodatek serwis One Mile At A Time informuje, że samolot przeleciał w tym czasie dystans 2200 kilometrów, czyli… prawie 6 razy tyle, co rzeczywista odległość między oboma miastami. Dodajmy, że podróż autem między dwoma miastami zajmuje ok. 6,5 godziny, więc pasażerowie feralnego lotu mogliby spokojnie dojechać do celu samochodem i pewnie jeszcze zdążyliby wrócić.
Cała historia jest jednak dość tajemnicza, bo nie wiadomo dokładnie, czemu piloci nie zdecydowali się na lot na inne lotnisko czy nawet na powrót do Tangeru. Z pewnością zaoszczędziłoby to dużo czasu, kosztów i… stresu.
źródło: fly4free.pl