2 bilety w cenie 1, a liniom dalej się to opłaca! Jak zarabiają na „darmowych” biletach?
Dzisiejsze niesamowite promocje Ryanaira i Wizz Aira mogą się wydawać oznaką desperacji obu przewoźników, ale tak naprawdę linie i tak wyjdą na swoje, oferując darmowe bilety lub 50-procentowe zniżki. Jak to możliwe?
Tanie linie zaszalały dzisiaj z promocjami: najpierw Wizz Air zaoferował 50 procent zniżki na wszystkie trasy ze swojej (okrojonej trochę, ale jednak) siatki połączeń, a chwilę potem Ryanair zaoferował promocję, w której przy zakupie jednego biletu drugi możemy otrzymać za darmo! Są to oczywiście bardzo dobre promocje, które są ważne do końca dnia, więc jak najbardziej warto z nich skorzystać, ale przy okazji warto zastanowić się nad jednym: jak to możliwe, że przewoźnikom organizowanie takich promocji się opłaca i czy będą one kontynuowane?
Odpowiedź na drugie pytanie jest dość prosta: oczywiście tak. Tym bardziej, że nie tylko Ryanair i Wizz Air sięgają do takiej formy promocji: w środę promocję “drugi bilet gratis” uruchomiła w USA linia Southwest Airlines, a w przeszłości podobne promocje realizowały m.in. Alaska Airlines czy nawet Emirates. Jak to możliwe, że liniom opłaca się przewożenie “darmowych” pasażerów? Odpowiedź na to pytanie jest prosta: w zdecydowanej większości przypadków pasażerowie ci… nie podróżują za darmo, a linie lotnicze zarabiają na nich w inny sposób. W jaki? Oczywiście na dodatkowych usługach.
pójrzmy na przykład na promocję Ryanaira – oferta z darmowym drugim biletem dotyczy wyłącznie biletów kupionych w najtańszej taryfie Value. W cenie takiej taryfy mamy tylko malutki plecak o wymiarach 40x20x25 cm, który musi zmieścić się pod siedzeniem. A co z większym bagażem podręcznym czy nawet rejestrowanym, usługą priority boarding czy niezwykle popularnym wyborem miejsca w samolocie, aby mieć pewność, że siedzimy obok naszego towarzysza podróży? Za każdą z tych usług musimy dodatkowo dopłacić, a kupowanie ich pojedynczo jest znacznie droższe z biletem w taryfie Value niż gdybyśmy mieli kupować bilet w nieco wyższej taryfie. A za te usługi najpewniej i tak zapłaci dwójka pasażerów: także ten “darmowy”.
Tu dochodzimy do kolejnego punktu, czyli wypełnienia samolotów. Z punktu widzenia przewoźników niskokosztowych najważniejsze jest, aby maszyna była jak najbardziej wypełniona – to dlatego Ryanair i Wizz Air najgłośniej protestowały przeciw słynnej polskiej “szachownicy” czy planom blokowania środkowego fotela. Dlaczego? Bo wbrew temu, co lubimy o sobie myśleć jako o cwanych podróżnikach szukających oszczędności – w dalszym ciagu zdecydowana większość naszych podróży to nie są jednodniowe citybreaki, na które wystarczy nam mały plecak. Ergo? Zdecydowana większość pasażerów będzie wykupywała dodatkowe usługi, nawet tak z pozoru absurdalne jak wybór miejsca. Bo po prostu – dla wielu ludzi z różnych względów opcja podróży z dala od bliskiej osoby, z którą lecą, jest niedopuszczalna.
Inną sprawą jest to, że przychody pozalotnicze stają się coraz ważniejszą częścią finansów tanich przewoźników. Mówił o tym niedawno w wywiadzie dla Fly4free.pl Jozsef Varadi, prezes Wizz Aira.
– Przychody pozalotnicze zawsze były priorytetem dla Wizz Aira. Obecnie sprzedaż dodatkowych usług stanowi dla nas około 45-50 procent przychodów i cały czas ewoluuje. Zgadzam się, że linie lotnicze będą zmuszone postawić na dodatkowo płatne usługi w przyszłości, aby zdywersyfikować przychody, ale na pewno nie na poziomie 100 procent. My z pewnością w pewnym momencie będziemy zarabiali więcej na przychodach pozalotniczych niż na wpływach z biletów – powiedział.
I dodał zaraz, że Wizz Air chciałby, aby pozabiletowa działalność odpowiadała za kilka lat za 60-70 procent wszystkich przychodów “landrynki”.
Oczywiście, żeby była jasność: dla tanich linii takie promocje jak te dzisiejsze nie są żyłą złota, bo w warunkach pandemii trudno mówić o rentowności: większe wypełnienie samolotów z pewnością pomaga im jednak w minimalizowaniu strat lub choćby (w optymistycznym wariancie) w wyjściu na zero, co w obecnej sytuacji i tak trzeba rozpatrywać jako duży sukces.
To też kolejny dowód na to, że linie niskokosztowe z ich strukturą taryfową są znacznie lepiej przygotowane do przejścia przez kryzys niż tradycyjni przewoźnicy.
źródło: fly4free.pl