AktualnościNowości

Zabrakło dla nich miejsca na pokładzie, więc wynajęli prywatny samolot i wysłali linii fakturę na 100 tys. PLN!

Sprawa trafiła do sądu, bo linia nie ma zamiaru płacić. Kwota jest zresztą dość astronomiczna, bo chodzi aż o 25 tys. EUR. Ale z drugiej strony trafiła kosa na kamień, bo sprawa dotyczy znanego i kontrowersyjnego zjawiska znanego pod nazwą overbooking.

O overbookingu pisaliśmy już na naszych łamach kilka razy. Chodzi o sytuację, gdy linia sprzedaje na dany lot więcej biletów niż jest miejsc w samolocie. Przewoźnicy robią to dlatego, bo… bardzo często zdarza się, że wielu pasażerów po prostu nie pojawia się na lotnisku, a w tej sytuacji koszty ewentualnych odszkodowań to i tak dla linii lotniczej ryzyko, które warto wziąć na siebie. Zazwyczaj tę sytuację rozwiązuje się w ten sposób, że linia szuka ochotników, którzy w zamian za gratyfikację finansową i nocleg w hotelu odstąpią swoje miejsca i problemu nie ma. Pojawia się on jednak w sytuacji, gdy… chętnych brak.

Do takiej sytuacji doszło całkiem niedawno w czasie lotu z Dusseldorfu do Palma de Mallorca. Nie podano, o jaką linię lotniczą chodzi – wiemy jedynie tyle, że doszło do overbookingu, a miejsc zabrakło dla dwójki pasażerów, którzy mieli bardzo ważne spotkanie na Majorce, na które musieli dolecieć.

Pasażerowie, którzy pojawili się na lotnisku o czasie, zostali poinformowani, że nie ma dla nich miejsca. Jak twierdzą, linia nie wzięła pod uwagę okoliczności ich podróży – mówili pracownikom, że mają bardzo pilną sprawę. Z powodu opieszałości obsługa nie przebukowała ich biletów na alternatywny lot innymi liniami lotniczymi, który startował wkrótce po pierwotnym połączeniu, nie zaproponowano też innym pasażerom, aby zamienili się miejscami w zamian za pieniądze. Ostatecznie okazało się, że na pokładzie jest jedno wolne miejsce, ale pasażerów było dwóch, więc zrezygnowali z podróży.

A ponieważ nasi feralni pasażerowie musieli odbyć to spotkanie, w akcie desperacji zdecydowali się na wynajęcie prywatnego odrzutowca, którym dolecieli na miejsce. Nie była to tania przyjemność, bo lot kosztował 25 tys. EUR, ale rachunek obaj pasażerowie wysłali do linii lotniczej. Przewoźnik oczywiście odmówił zapłaty, więc sprawa skończyła się w sądzie.

Na werdykt będziemy musieli jeszcze poczekać, ale reprezentujący pasażerów adwokat Matthias Bose twierdzi, że mają dużą szansę na wygraną. Przede wszystkim z uwagi na to, że linia niewystarczająco pomogła pasażerom w ich trudnym położeniu. Przewoźnik miał bowiem kilka możliwości, aby dostarczyć pasażerów na miejsce o czasie, jednak pracownikom linii zabrakło determinacji.

źródło: fly4free.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *