AktualnościNowości

Lecisz z Warszawy? Spodziewaj się zamieszania ze swoim lotem

Lotnisko Chopina chce uniknąć tłoku. Przewoźnicy będą musieli zmieniać godziny rejsów lub… w ogóle je likwidować – czytamy w “Pulsie Biznesu”.

Największe lotnisko w Polsce wciąż jest dalekie od wyników, jakie osiągało przed pandemią koronawirusa, choć wyraźnie widać, że powoli wraca tam normalność – 6 lipca odbyło się na nim 180 przylotów i odlotów, czyli tylko trzykrotnie mniej niż rok wcześniej. Jednocześnie władze portu chcą uniknąć sytuacji, w których ewentualny szybki wzrost liczby połączeń i pasażerów doprowadzi do tłoku na lotnisku.

W rozmowie z “PB” rzecznik prasowy lotniska Piotr Rudzki informuje, że taki wzrost może nastąpić już w tym tygodniu, jeśli zniesione zostaną rządowe ograniczenia dotyczące lotów międzynarodowych do takich krajów jak Turcja, Tunezja czy Egipt. Obecne rozporządzenie wygasa 14 lipca.

– Jeśli zostaną otwarte, spodziewamy się dużego skoku. Zapotrzebowanie linii na sloty na koniec lipca stanowi 90 procent tego sprzed pandemii. Dlatego musimy wprowadzić zasady, które zabezpieczą pasażerów przed tłokiem. Chcemy uniknąć sytuacji, w których musielibyśmy przetrzymywać ludzi w samolotach, żeby nie było tłoku w terminalu – mówi Rudzki.

Jakie to zasady? Chodzi o zmniejszenie parametrów obowiązujących na Okęciu. Najprościej tłumacząc chodzi o to, że w sytuacji, gdy liczba połączeń gwałtownie wzrośnie, koordynator slotowy lotniska (jest nim brytyjska firma ACL) będzie mogła nakazać przewoźnikom np. zmianę godziny wylotu i inne modyfikacje w rozkładzie. Czy oznacza to także likwidację połączeń? To mało prawdopodobne, choć niewykluczone, że niektórzy przewoźnicy zdecydują się na ten ruch, jeśli nowe wytyczne dotyczące slotów nie będą im odpowiadały. Podczas ostatniego komitetu koordynacyjnego przegłosowano zmniejszenie parametrów Lotniska Chopina, a nowa lokalna zasada wejdzie w życie po podpisaniu jej przez prezesa ULC.

Przewoźnicy nie są oczywiście zadowoleni.

– Nie mogę w to uwierzyć. Nikt w branży nie przewiduje, że pod koniec lipca rynek wróci do 90 proc. normalnego ruchu. Nawet jeśli zdarzy się taki cud, to PPL ma czas, aby się do tego przygotować organizacyjnie, zamiast wprowadzać procedury administracyjne ograniczające ruch. Zamiast się cieszyć, że branża szybko odżyje, planujemy jej sztuczne zamrażanie? — pyta Grzegorz Polaniecki, szef linii czarterowej Enter Air.

źródło: fly4free.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *