80 tys. zł za 6 tygodni poza domem! Firmy kuszą pracowników, by znów zaczęli podróżować
Giganci tacy jak Apple oferują swoim pracownikom nawet 500 USD dodatkowej diety dziennie dla tych, którzy wyruszą w podróż służbową do Chin. Inne koncerny stosują podobne zachęty. Z jednej strony można to zrozumieć, ale z drugiej – tego typu praktyki wobec ludzi obawiających się o własne zdrowie wydają się dość dwuznaczne moralnie.
Jeśli chodzi o ruch lotniczy w czasach pandemii, to co do zasady jest tak jak pisaliśmy już na naszych łamach – ruch biznesowy jeszcze się nie odrodził, choć nie jest też tak, że w ogóle nie istnieje. Mimo dystansu społecznego i pracy zdalnej wiele firm wciąż wysyła pracowników w podróże służbowe, a powód jest prozaiczny – nie wszystko można załatwić online. Tu jednak pojawia się kolejny problem, do tej pory nieznany pracodawcom – w czasie pandemii wielu ludzi zwyczajnie boi się latać. Bo czym inne są podróże samolotem na urlop czy wyjazdy w odwiedziny do rodziny czy znajomych, a czym innym lot, by usatysfakcjonować szefostwo swojej firmy – przynajmniej tak to wygląda w głowie wielu pasażerów, którzy nie chcą ryzykować zdrowiem w podróży służbowej.
W efekcie firmy starają się zachęcić do podróży pracowników w jedyny znany sobie sposób – oferując im szczodre premie. Według branżowych mediów, robi tak choćby Apple (sama firma nie komentuje tych informacji), który chce płacić swoim pracownikom dodatek do pensji wynoszący 500 USD dziennie dla tych, którzy zdecydują się wyjechać w podróż służbową do Chin i nadzorować pracę w tamtejszych fabrykach (nie wliczając standardowych diet i dodatków za podróże służbowe). Zarobek jest niezły, bo przeciętny czas trwania takiej podróży to 6 tygodni, w tym 14-dniowa kwarantanna w luksusowym hotelu w Chinach. Nietrudno więc policzyć, że można zarobić dodatkowe 21 tys. USD, czyli 80 tys. PLN.
Jak czytamy w serwisie Skift, podobnie wygląda sytuacja w Niemczech, gdzie koncerny motoryzacyjne muszą dopłacać za podróże służbowe swoim inżynierom. I właściwie nie mają wyjścia: wiele części i podzespołów do aut powstaje w Chinach, a przy tym niezbędne jest regularne serwisowanie maszyn.
– Sytuacja koncernów motoryzacyjnych jest więc w pełni uzależniona od dużej rzeszy inżynierów, podróżujących do Chin w tę i z powrotem. Ich sytuacja jest nie do pozazdroszczenia, więc muszą zrobić, co tylko w ich mocy, aby pracownicy podróżowali, nawet jeśli w efekcie będą musieli przechodzić kwarantanną – mówi Wolfgang Strasser, konsultant biznesowy.
Niechęć pracowników do podróży służbowych jest tym większa, że Państwo Środka wprowadziło dodatkowe obostrzenia dla niektórych krajów: to już nie tylko negatywny wynik testu na koronawirusa, ale też obowiązkowa kwarantanna.
Przekupywanie pracowników – czy to etyczne?
Część menedżerów wskazuje jednak na to, że finansowe zachęty dla pracowników, by przekonać ich do podróży, są dość kontrowersyjne.
– Premia finansowa jest dyskryminująca, bo promuje młodszych pracowników kosztem starszych, singli kosztem tych, którzy mają rodziny i dzieci oraz zdrowych kosztem tych, którzy cierpią na różne schorzenia. Rozumiem, że Apple ma odpowiednie protokoły na wszelkie sytuacje, ale moim zdaniem to są pieniądze za niepotrzebne narażenie zdrowia pracowników – mówi jeden z menedżerów w dużej firmie technologicznej, cytowany przez Skift.
źródło: fly4free.pl